Japoński obiad z okazji kolejnej japońskiej rocznicy


Żyjemy sobie przyjemnie w Polsce i na chwilę obecną nie sądzę, byśmy się gdzieś stąd ruszali. Czasami tylko panu Sól brakuje japońskiego jedzenia, a i marzy mu się, żeby polecieć na dzień do Dusseldorfu tylko po to, żeby w japońskiej dzielnicy zjeść ramen. Jeszcze nie dorobiłam się takiego majątku, by sobie "latać na ramen". W związku z tym chciałam odpowiedzieć na te potrzeby i wymyśliłam, że z okazji naszej rocznicy, ugotuję japoński obiad w miarę możliwości i zaopatrzenia wrocławskich sklepów. Podstawą diety Pana Sól jest oczywiście ryba i owoc morza w każdej postaci. 




Gotowanie i sprzątanie zajęło mi to 3,5 godziny. Biorąc pod uwagę, że wróciłam z roboty i zakupów koło 17:00, a Sól wraca po 20:00 to miałam naprawdę mało czasu.  A nie było łatwo, bo wszystko szło jak po grudzie: wywaliłam sos pomidorowy na podłogę, opakowanie sezamu pękło i rozsypało się po stole, dip do unagi radośnie ściekał sobie po piekarniku, wszędzie coś leżało, nawet na podłodze, bo blatu mamy za mało, więc był to istny krajobraz po bitwie.  

Właśnie kładłam ostatnie danie na stole i usłyszałam zgrzyt klucza w zamku... 


I był szok, i opadnięta szczęka do ziemi. Między innymi z powodu tego, że do tej uroczystości postanowiłam po raz pierwszy zastosować patent w naszym PRL-owskim skansenie i otworzyć stół z meblościanki, który jest całkiem spory. Trochę się bałam, że się złoży, bo tu wszystko od czasu do czasu, albo się kruszy ze starości, albo się łamie.


Co przyrządziłam?


- sushi z łososiem i tuńczykiem, awokado, sałatką dekoracyjną, sezamem,
- sałatkę z tofu, wakame i awokado,
- miso
- krewetki w czerwonym sobie z kmchi,
- pieczonego łososia,
- do tego umeshu,
- i zwykłego murzynka z orzechami, co by za azjatycko nie było.

Składniki kolekcjonowałam cały tydzień, bo to nie tak łatwo znaleźć - część w sklepie koreańskim, do którego nie dość, że daleko, to jeszcze ukryty głęboko, co by go tylko "swoi" mogli znaleźć, część w Kuchnie Świata, część w EPI, a jeszcze inną część w Lidlu :D 


Miała być jeszcze jedna ryba, konkretnie pstrąg, żeby coś swojskiego było, ale jak zobaczyłam cenę za łososia i tuńczyka, to już mi się płakać chciało, ale cóż, jak się poszło do EPI, to się nie powinno marudzić. Mea culpa. Żeby to wszystko przygotować musiałam się zapożyczyć w sprzęcie, bo do tej pory nie dorobiłam się np. miksera. Podebrałam też rodzicom pałeczki, które dostali od rodziców pana Sól, bo po prostu są ładniejsze niż nasze. Teraz, jak będziemy, to kupię coś sensownego do domu. Może obrus, bo ten jakiś biedny jest i jeszcze się zrulonował.


Choć liczyłam na polne kwiatki, bo tak się umawialiśmy, to dostałam orchidee, do których wzdychałam przez szybę już od dawna, ale ani odwagi, ani zasobnego portfela nie miałam ostatnio, bo kupiliśmy bilety do Japonii. A już mieliśmy zrezygnować, bo raz, że urlopy w pracy, dwa - ogromne koszty. Ale jakoś się udało. Po raz pierwszy lecę Lufthansą i na dodatek z Wrocławia


A tym czasem bon apetit!
Następny post
« Prev Post
Starszy post
Następny Post »
4 Komentarzy
avatar

O, gratulacje! Wszystkiego dobrego!

Wspaniale to wygląda(ło) - nie powiem, że Twoje poświęcenie, by wszystko przygotować na czas, jest godne podziwu xD

Haha, "PRL-owski skansen" + Japończyk = no no no! (^_-)

Odpowiedz
avatar

Dokładnie taki jest wynik tego równania. Ale mówię serio, myśmy się zastanawiali, czy w czasie Euro2012 wycieczek nie oprowadzać, bo to prawdziwy skansen. I wyobraź sobie - piękną boazerię mamy :P

I rzeczywiście sama siebie podziwiam, bo czasochłonne to było, jak nie wiem.

Odpowiedz
avatar

Gratulacje! Pięknie to wygląda, tak po japońsku :-)

A ja się tak zastanawiam, czy Japonki też potrzebują tyle czasu na przygotowanie tych dań, bo przecież u nich to nie kończy się na "pierwszym" i "drugim" daniu, a jest tych dań więcej?

Aha - pytam, bo sam próbuje przyrządzać różne japońskie potrawy (ostatnio marynowany łosoś - pychotka), ale czasochłonne toto jest...

Odpowiedz
avatar

Japonki nie potrzebują aż tyle czasu, choć często przygotowanie posiłku dla kilku osób zajmuje dłuższą chwilę. Po pierwsze wszystko mają dostępne, częściowo gotowe, po drugie najzwyczajniej na świecie potrafią :-) Jeszcze zależy, na jaką potrawę się porwiesz :D

Odpowiedz


WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.