Poradnik. Japońskie jedzenie domowe



Japońskie jedzenie domowe, jak każde jedzenie domowe, jest najsmaczniejsze. I nigdzie w życiu nie zje się tak dobrej gyōzy (tak, wyjątkowo japońskie danie, czyli chińskie pierożki) czy tak dobrego steku z wołowiny (kolejna wyjątkowo tradycyjna potrawa), ani tak cudownych krewetek w panierce. Jeśli o mnie chodzi, to nie boję się jeść żadnych podejrzanych rzeczy, które mogą być na wpół ruszające się, ale jest parę rzeczy, które były problematyczne. Np. w pewnej sushiya dostałam jako jedno z dań składowych zupę z głową ryby. I stwierdziłam, że chyba tego nie zjem.




Jedzenie domowe, gdzie wszystko przygotowuje się dokładnie, spokojnie, nie ma nastawienia na masę ludzi, która ma się przetoczyć,  jest przepyszne. Mimo to, po paru dniach jedzenia ryby, z rybą, w rybie, na rybie, obok ryby nie dawałam już rady i choćby to był najpyszniejszy ramen, najcudowniejszy udon, najwspanialsze miso, i choćbym umierała z głodu, nie mogłam już tego jeść. Po paru dniach nadszedł kryzys. Śniły mi się gołąbki, chodził za mną bigos, chciało mi się normalnych pierogów i schabowego z ziemniakami. A tu co? Znowu ryba. Mój żołądek się zbuntował i nie chciał przyjmować japońskiego jedzenia. Opracowaliśmy plan awaryjny. Zostałam zabrana do włoskiej restauracji na spaghetti i jadłam tak, jakbym nie widziała jedzenia przez tydzień, tak mi smakowało. 

Podejrzewam, że to tylko moje prywatne odczucie, bo jeszcze nie spotkałam żadnego białego, który podzielałby moje zdanie. Znam takich ludzi, którzy szaleją za ramen i udon. Ja natomiast nie mogłam w żadną stronę się do tego przekonać. 



A oto jak skonstruowane jest prawdziwe, tradycyjne japońskie śniadanie, które wygląda tak samo jak obiad i kolacja. Ilość też jest podobna - jak dla mnie 5 razy za dużo.



1. Ryż - zwyczajny biały ryż, do wszystkiego.

2. Tamagoyaki - czyli potrzepane jajka z sosem sojowym, smażone jak jajecznica, a potem zawijane i krojone. Sztuka polega na tym, że żeby wyszły dobre tamagoyaki, trzeba mieć kwadratową patelnię. Ale nie zawsze, bo Pan Sól i na polskiej okrągłej potrafi takie przygotować.
3. Słodkie suszone ikanago. Suszone w całości małe rybki, także jemy główkę i oczka, a mały szkielecik lekko chrupie w zębach.
4. Owoce - to jest kiwi polane bułgarskim jogurtem naturalnym. Kiwi w Japonii ma kolor żółty i jest bardzo słodkie. Niestety z Panem Sól nienawidzimy jogurtu naturalnego, więc musieliśmy obydwoje skrobać nasze kiwi.
5. Smażony węgorz (tutaj może się pojawić inna ryba, akurat węgorz to moja ulubiona)
6. Zupa miso - zupa z wodorostów, ryby, z kawałkami tofu - prawdziwa ma słodkawy smak. Zupa miso dodawana jest do każdego posiłku, dlatego od trzeciego dnia przestałam dostawać miso.
7. Śliwka ume-boshi - największy czad jaki można spróbować. Te śliwki są marynowane w wielkim słoiku i wyglądają bardzo przyjaźnie. Dostałam to na spróbowanie, a tak naprawdę to chyba dla żartu, bo wszyscy wstrzymali oddech, jak z wielką radością włożyłam sobie śliwkę do ust. I tak skończyła się moja radość. Smak nie do opisania - to jest tak przerażająco kwaśne i tak słone, że wciska w fotel, z oczu ciekną łzy, od razu leci woda z nosa, nie można nic powiedzieć, a Japończycy się pokładają ze śmiechu. I tylko usłyszałam, że "w tym roku, jakieś takie za słone mi wyszły chyba". Nie. Nigdy więcej śliwek w Japonii.
8. Tsumetai o-cha, czyli zimna zielona herbata. 


Po pewnym czasie zaczęłam dostawać codziennie świeżo pieczony chleb z miodem lub dżemem. To też nie było dobre rozwiązanie, ponieważ nie lubię jeść chleba na słodko, ani nie lubię słodkiego chleba. I tak wybrzydzałam strasznie, więc wolałam nic nie mówić na ten temat. Następnym razem zabiorę sobie chleb i majonez z Polski. Chleb zamrożę i będę rozmrażać po kilku kromkach. A majonez dlatego, że w Japonii majonez nie ma smaku.


Inne domowe obiadki:



Tutaj mamy udon na zimno. Udon to bardzo długi i bardzo gruby makaron. Można go jeść na gorąco, można też jeść na zimno z kostkami lodu (tak jak tu). Łapie się taki długi i wyjątkowo śliski makaron i przenosi się do małej czarki z sosem sojowym i szczypiorkiem, a potem automatycznie pakuje do buzi. Do dobrego tonu należy siorbanie i to jak najgłośniej, wsysanie i ciamkanie - wszystko to, co dla większości Europejczyków jest nie do przyjęcia. Jeśli ktoś nie ma naprawdę ogromnej wprawy w jedzeniu pałeczkami, może mieć problem, bo makaron bardzo niechętnie daje się utrzymać i ucieka, albo wypada, albo rozpryskuje cały sos na ubrania itp.




Tutaj mamy kolację złożoną z ryżu, dwóch surówek: jedna z dziwnego warzywa, którego nazwy nie mogę znaleźć, a druga z ośmiornicy z octem (moja ulubiona), oczywiście miso, dwa rodzaje sashimi i nóżki wieprzowe.




A tutaj zupa jarzynowa, gyōza, rybka z sosem jajeczno-musztardowym.



Jednym z moich ulubionych domowych dań było rōru kyabetsu, czyli gołąbki. Robi się je z włoskiej kapusty, farsz z japońskiego ryżu i mięska, do tego słodki sos pomidorowy. Od dawien dawna u mnie w domu robi się gołąbki z włoskiej kapusty i japońskiego ryżu, dlatego nie było to dla mnie zaskoczenie smakowe, a wręcz przeciwnie - jadłam, że aż mi się uszy trzęsły.

Co na pewno należy spróbować, o czym przewodniki nie powiedzą:


- krwisty befsztyk wołowy - może nie brzmi to z japońska, ale trzeba być świadomym, że wołowina japońska należy do najdroższych na świecie. Krowy są karmione specjalnymi pokarmami, są nacierane piwem, są masowane, mają pełen luksus, dlatego tez i to mięso ma tak niepowtarzalny smak.


O jedzeniu jeszcze będzie więcej - ponieważ mam całą serię zdjęć jedzenia restauracyjnego.
Następny post
« Prev Post
Starszy post
Następny Post »
10 Komentarzy
avatar

To dziwne warzywo wygląda jak okra, czyli piżmian jadalny.

Odpowiedz
avatar

Sama bym zjadła takie śniadanko! zamiast rybek małych, można wziąć szprotki? hihi

Odpowiedz
avatar

Fajny post :) właśnie jem śniadanie i nie miałam pomysłu na swoje, ale chyba i tak z tego co tu jest zjadłabym tylko ryż i miso :P

Odpowiedz
avatar

Gdy byłam w Japonii, na śniadanie też była śliwka. No miałam to samo,tylko że jeden Japończyk chciał mi pokazać że ta śliwka jest smaczna, zjadł ją i nawet się nie skrzywiał.A ja myślałam że skoro on ją zjadł to ja też dam radę, i chyba nie muszę opowiadać jak to się skończyło. :)

Odpowiedz
avatar

Mi z kolei te śliwki smakują. :P Chociaż ja lubię bardzo skrajne smaki, więc może to dlatego.

Odpowiedz
avatar

to tak samo jak na jednym z filmików na yt murzyn je ogórka kiszonego i aż go skręca. Podobnie z tą śliwką.

Odpowiedz
avatar

Hmmm, może jestem dziwna, ale po Twoim opisie nawet całkiem chętnie spróbowałabym tych śliwek ;)

Odpowiedz
avatar

Przyłożyliście się i napisaliście ciekawy post, który zapewne niejednego stałego czy przypadkowego czytelnika zachęci do kuchni japońskiej. W Internecie znajduje się pokaźna ilość opracowań na ten temat. Świetnie przedstawia to kanał na YouTube JapolTV https://www.youtube.com/watch?v=-iPPztvYrh8
Pozdrawiam Was z Japonii.

Odpowiedz
avatar

Hej, napisałaś że nie znasz białego, który miałby podobne podejście do lokalnego jedzenia. Zgłaszamy się z moim Towarzyszem jako podobne do Ciebie wyjątki w tej regule - moje śniadania po dwóch dniach przeglądania lokalnych przysmaków wyglądają bardzo wegańsko - sałata, marchew,rzodkiewki, pomidor ;). Cała słodko - rybna reszta rośnie nam w ustach, zobaczymy czy reszta pobytu przyniesie jakieś zmiany. Pozdrawiamy z Kioto!

Odpowiedz


WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.