Ukryte skarby Jeziora Biwa - święta wyspa Chikubushima


Okazuje się, że wielkie Jezioro Biwa skrywa znacznie więcej tajemnic niż urbanistyczne, szare i brudne nabrzeża. Po prostu wystarczy zanurzyć się głębiej... 



Biwa to największe słodkowodne jezioro na terenie wysp japońskich. Liczy sobie 674 km² przy 105 m głębokości. Co ważne, jest to jeden z ważniejszych pod względem biologicznym akwenów w Japonii! Naliczono tu ponad 1000 różnych gatunków, z czego ok. 5% endemicznych. Ze względu na te i wiele innych czynników, utworzono tu park krajobrazowy, a konkretnie takie coś jak quasi-park narodowy. To właściwy krok, by chronić obszary Biwa, ponieważ wybrzeża nie zawsze zachwycają czystością...

I właśnie dlatego proponowałabym podróż nie wokół jeziora, a na jego środek...

Spójrzcie jeszcze raz na pierwsze zdjęcie - zrobione już z łodzi - w oddali majaczą się niewyraźne kontury wysp i wysepek. Jedna z nich to szczególnie święte i ważne miejsce kultu w Japonii, a nazywa się Chikubushima [竹生島].




Już kilkaset lat temu upodobali sobie to miejsce malarze japońscy, nazywając je jednym z ośmiu najpiękniejszych widoków Biwa [Biwako Hakkei]. Ten wykonany tuszem obraz pochodzi z epoki Heian i to właśnie w X wieku wzniesiono na wyspie świątynię. Warto wiedzieć, że jest ona jednym z najstarszych sanktuariów wyspiarskich w Japonii



Jak Chibukushima wygląda dzisiaj? To piękna, zielona wyspa wynurzająca się z głębi jeziora. Choć dzisiaj częściowo odbudowana i odrestaurowana, utrzymuje swój dawny klimat. Oficjalnie nikt tam nie mieszka - zarówno mnisi, kapłani jak i handlarze [bo przecież wszędzie muszą być pamiątki i lody] wypływają codziennie z portu w Nagahamie. Rejs nie trwa długo - zaledwie pół godziny, ale nawet w tym krótkim czasie można cieszyć oko naprawdę wspaniałymi widokami, glonowym zapachem słodkiej wody i wiatrem we włosach.



Tutaj przyjeżdża się prosić o zdrowie i pomyślność boginię Benzaiten - jednego z siedmiu bogów szczęścia.

Opiekuje się ona urodą, bogactwem, ale też i sztukami pięknymi jak muzyka, poezja czy literatura. Jej wysłannikiem jest biały wąż - mający jak najbardziej pozytywne konotacje, co oznacza, że na wyspie znajdziecie wiele posągów czy figurek węży. Benzaiten [zwana czasem Benten] przedstawiana jest wraz biwą, czyli instrumentem budową przypominającym lutnię. Chibukushima to jeden z najważniejszych chramów poświęconych tej bogini, o czym przekonacie się, oglądając zdjęcia. 

Nasza wycieczka była zaplanowana rano, aby uniknąć większego ruchu. Przyjechaliśmy jednym z pierwszych pociągów i nagle okazało się, że mamy 10 minut, aby przejść ze stacji do portu. A to po pierwsze było trochę daleko, a po drugie nie mogliśmy zlokalizować kierunków. Ostatecznie musieliśmy zapytać lokalsa łowiącego rybki w kanale o drogę. Mając 10 minut, z czego 3 minuty już straciliśmy na zastanawianie się, czy iść prosto, czy w lewo, a przecież trzeba jeszcze kupić bilety, zdecydowałam, że pobiegniemy. Jako że moja kondycja jest w stanie opłakanym, o mało nie wyzionęłam ducha, wyplułam płuca i zasapałam jak parowóz. W każdym razie opłacało się, bo wbiegliśmy na pokład dosłownie kilka chwil przed odpłynięciem.




Na promiku nie było zbyt wielu podróżnych - parka na randce, kilka pań z wypasionymi aparatami, ciut japońskiej hipsterki oraz bogobojne babcie. Wdrapaliśmy się na górny pokład, aby nic nie mąciło nam widoku. Rozglądałam się dookoła i byłam naprawdę pod wrażeniem. Wczesna pora okazała się strzałem w dziesiątkę, ponieważ nad wodą unosiła się jeszcze resztka przyjemnej, jesiennej mgiełki, pastelowe kolory wody i nieba zlewały się ze sobą, tworząc bajkowy klimat. W tyle zostawialiśmy wybrzeże Nagahamy, które wbrew pozorom z poziomu promu jest urocze. Nad zabudowaniami góruje ładny, odrestaurowany zamek będący siedzibą nie kogo innego, jak samego Toyotomiego Hideyoshiego, dlatego wszystkim otaku shogunów i Kurosawy proponuję wizytę właśnie w tym miejscu.


Dobijając do brzegu, zauważymy znane wszystkim pagody, bramy torii, drewniane dachy i czerwony świątynny kolor. Na początku musimy przebyć kilkadziesiąt schodów, aby dostać się na główny poziom. Stamtąd krętą ścieżką dookoła świątyni możemy pospacerować i zaczerpnąć trochę duchowej energii od bóstwa Benzaiten.



W takich mało znanych świątyniach lubię zapłacić kilkaset jenów za pomyślność na przyszły rok i odprawić lokalny rytuał. W tym miejscu jednak o szczęście trzeba zawalczyć! U mnicha polecam kupić małe ceramiczne talerzyki zwane kawarake, które posłużą nam jako amulety. Na jednym z nich należy wypisać nasze imiona, a na drugim życzenie. Z reguły życzenie maluje się w formie 4-znakowego przysłowia, ale nam cudzoziemcom wolno wymalować je sobie alfabetem. Zawsze możemy też poprosić mnicha, u którego kupowaliśmy amulety, o pomoc w napisaniu kilku znaków. Następnie z wysokiego tarasu rzuca się talerzykami tak, aby wleciały przez bramę torii. 

Pan Sól na kawarake [wymazałam jego imię] wypisał wyrażenie 家庭円満 [czyt. katei enman], mające zabezpieczyć nasze spokojne życie rodzinne w przyszłości. Niestety, zapewne będzie ono burzliwe, bo nasze talerzyki wcale a wcale nie zbliżyły się do bramy torii. Innej parze, którą widać na zdjęciu, też się nie udało. Trzeba by najpierw trochę poćwiczyć i zastanowić się na kątem i techniką rzutu ;-).




Jeśli nie udało nam się zabezpieczyć naszego szczęścia, rzucając ceramicznymi talerzykami, to zawsze możemy zainwestować w szczęście "stacjonarne" w postaci figurki białego węża. Nie dość, że ładnie się uśmiecha do nas, to jeszcze spełni swoją rolę jako pamiątka z podróży. 




Jest jeszcze kilka innych opcji organizowania sobie pomyślności. Przykładem mogą być metalowe imitacje pieniążków - z pewnością też wpłyną korzystnie na nasze życiowe zadowolenie.




Jak zauważyłam, większość natomiast kupuje chikubushimską darumę w nieco zmodyfikowanej wersji. Chikubushimska daruma przedstawia nie mnicha Darumę znanego jako okrągły gostek bez oczu, ale boginię Benzaiten z biwą w ręku. Po kupieniu sobie takiej laleczki, należy się nad nią pomodlić i odłożyć na górę spełnionych życzeń. Proste? Proste!



Do dyspozycji mamy również metody "standardowe", znane z innych chramów. Mowa tu o wypisywaniu tabliczek ema.




Najważniejsza jest jednak sama świątynia! Jej wiek - ponad tysiąc lat, jej sposób zachowania i utrzymania, a także przykładność tamtejszych mnichów - robią wrażenie. Dodatkowo obecny kształt zawdzięczamy Toyotomiemu Hideyoshiemu, który przeniósł na wyspę część pawilonów ze słynnego zamku Fushimi z Kioto. Fani okresu Momoyama i architektury japońskiej będą wniebowzięci - warto przyjrzeć się dokładnie strukturze dachów, drewnianym zdobieniom, konstrukcjom podtrzymującym pawilony na zboczach, sufitom i naklejkom, które dekorują wnętrze... Hę? Jakim naklejkom?



Naklejki, które są widoczne niemal wszędzie, to tzw. senjafuda. Na nich wypisane są imiona modlących się, mając zapewnić im fory u bóstw w danym roku. Taką naklejkę można kupić u mnicha [ci to prowadzą niezły handelek ludzkim szczęściem!] i ją nakleić.




A tak mniej więcej prezentuje się główny pawilon i okolice:




Kiedy najlepiej wybrać się na Chikubushimę?
 
Choć ja nie miałam okazji, to na pewno zawsze warto obejrzeć lokalny festiwal, jeśli grafik na to pozwala. Dlatego polecam zaplanować rejs po Jeziorze Biwa w czerwcu lub sierpniu

Dokładnie 10 czerwca odbywa się tam festiwal Sansha Benzaiten - jeden z trzech największych festiwalów poświęconych temu bóstwu. Cztery dni później [14 czerwca] mamy kolejny zwany Ryūjinsai. Jest interesujący, ponieważ w jego trakcie następuje rytualne przeniesienie hodowanych w stawiku świątynnym małych rybek do bezkresnych wód Biwy. Natomiast najciekawszym ze wszystkich są sierpniowe matsuri [7 sierpnia] zwane Dōji mukae no goshinji. Uczestnictwo jest płatne i wynosi 1 mana [ok. 300 zł] - w jego trakcie opływa się łodzią wyspę i wyrzuca za burtę specjalne czerwono-białe karteczki z wypisanym imieniem buddy Sudhany, po japońsku zwanym Dōji, oraz własnymi życzeniami.  

Strona internetowa świątyni na Chikubushimie:
www.chikubusima.or.jp


Jak tam dojechać?



Aby dostać się na Chikubushimę, która może być nazywana również Tsukubushimą, musimy najpierw znaleźć się w mieście Nagahama w prefekturze Shiga. Na czerwono zaznaczony jest obszar miasta, a ta kropka na jeziorze, to właśnie święta wyspa, o której mowa.


Z Tokio:

Zajmie Wam to około 2,5 godziny, więc nie stracicie aż tak dużo czasu na podróż. Będzie to wymagało tylko jednej przesiadki. Najpierw wsiadamy na stacji Tokyo w shinkansen Hikari i mkniemy przez trochę ponad 2 godziny do stacji Maibara. Na tej stacji wsiadamy w Limited Express Shirasagi i jedziemy już tylko 6 minut do stacji Nagahama. 

Z Osaki:

Z Osaki będzie to tylko godzinka. Wsiadamy ze stacji Osaka i jedziemy jeden przystanek do stacji Shin-Osaka [możemy w ogóle zacząć od tej stacji podróż] i również wsiadamy w Hiraki, które podwiezie nas do Maibary. Tam przesiadamy się w L.E. Shirasagi i już jesteśmy w Nagahamie.

Z Kioto:

Z Kioto również zajmie nam to godzinkę i trasa przebiega dokładnie tak samo. Ze stacji Kyoto wsiadamy w Hikari i wysiadamy w Maibarze. Tam albo przesiadamy się w JR Hokuriku Line lub we wspomniany wcześniej L.E. Shirasagi.

Gdy znajdziemy się na stacji Nagahama, musimy dać sobie ok. 15 minut, aby na spokojnie przejść do portu [kierujemy się na południe wzdłuż parku] i kupić w kasie niezbyt tani bilet. Dorosła osoba zapłaci 2590 jenów, a dziecko - 1300 jenów.




Na tej stronie sprawdzicie, jaki jest aktualny rozkład promów:
www.biwakokisen.co.jp/basic/index-tikubu-jikokuhyou.php

Nie warto klikać wersji angielskiej, bo to jedynie mylący pdf. Jak więc z tego korzystać? Na rozkładzie widzimy tabelkę i krzaczki. W kolumnie z godzinami mamy 今津港発, czyli port, z którego wypływamy i 竹生島, czyli Chikubushimę, na którą planujemy się dostać. Przykładowo możemy wyruszyć o godzinie 9:40 i wrócić sobie np. o 11:20. Tyle czasu w zupełności wystarczy. 

Następny post
« Prev Post
Starszy post
Następny Post »
10 Komentarzy
avatar

Dziękuje, spróbuję, może
życzę dużo szczęścia na nowej drodze życia
Jadwiga

Odpowiedz
avatar

Dziękuję! :-) A rejs po Biwa zdecydowanie polecam! :-)

Odpowiedz
avatar

Bardzo interesujący blog :D Czekam na kolejny wpis i zapraszam do siebie :D http://yunik0n10.blogspot.com/

Odpowiedz
avatar

Bylam tam kilkakrotnie, w czasie kiedy mieszkalam w Hikone, Shiga Prefec. Z tym wiekszym zainteresowaniem przeczytalam! Bede tu czesciej zagladac:-)

Odpowiedz
avatar

Niesamowite widoki aż chciałoby się tam być, a widząc jezioro Biwa wracają wspomnienia z lektury Donten ni Warau ;) serdecznie polecam.
www.japan-freak.pl/wp

Odpowiedz
avatar

Cudne widoki :) chętnie bym tam pojechała :)

Odpowiedz
avatar

dzięki za miłe słowa - zajrzałam :-)

Odpowiedz
avatar

Super! :-) zapraszam jak najczęściej!

Odpowiedz
avatar

Widoki są piękne to prawda - ja miałam to szczęście bycia poza sezonem, wtedy zawsze wszystko jest piękniejsze. No a żeby tam pojechać, trzeba rozpisać biznes plan i włączyć tryb "wąż w kieszeni" - da się! :D

Odpowiedz


WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.