We Wrocławiu właśnie "wydarza się" 15. odsłona festiwalu Nowe Horyzonty i podobnie jak w zeszłym roku pojawiło się kilka japońskich filmów. Wybraliśmy się tylko na Naszą młodszą siostrę w reżyserii Hirokazu Koreedy. To jest jeden z tych filmów, po obejrzeniu których człowiek staje się nieszczęśliwy w miejscu, w którym obecnie się znajduje...
Niedawno, przerzucając bezmyślnie kanały w telewizji, natknęłam się na film, którego nieznajomość należy traktować w kategoriach najcięższych zbrodni przeciwko japońskiej kulturze. Od razu w moich oczach powrócił błysk, mózg uruchomił się ponownie i siedziałam jak urzeczona. Jak to się w ogóle stało, że Opowieści księżycowe [1953] Mizoguchiego Kenjiego przez tyle lat czekały na obejrzenie? No i najważniejsze, dlaczego nikt już nie potrafi zrobić takiego filmu?
Każdy, kto lubi podróżować inaczej, zbaczać z typowego szlaku turystycznego, zapuszczać się w dziwne, nieznane i nieczęsto opisywane zakątki świata, zauważy w Kraju Kwitnącej Wiśni wiele takich zakamarków, które odbiegają od stereotypowej wizji nowoczesnej lub tradycyjnej Japonii. Pewnie
dla samych Japończyków są one całkiem zwyczajne, ponieważ stanowią
część ich codziennej rzeczywistości. Mowa tu o japońskich slumsach, a
konkretnie o dzielnicy Nishinari w Osace.
Bałam się tej książki. I to bardzo. Bałam się tej książki, jak każdej książki podróżniczej na temat Japonii. Przeczytałam kilkanaście pierwszych zdań i styl wydawał mi się dobry. Podejrzanie za dobry. Szkoda tylko, że nie udało się go utrzymać do końca.