Osaka ma bardzo specyficzną atmosferę, trudną do opisania. Jak każde duże miasto - jest zakorkowane, ludzie się spieszą, z każdej strony jest się otoczonym przytłaczającymi wieżowcami, ale mimo wszystko - podobało mi się.
Mieliśmy w planach zwiedzić kilka interesujących miejsc typu: jakaś świątynia, jakieś muzeum, jakaś kolorowa dzielnica, oceanarium. I co? Utknęliśmy w księgarni i koniec. Ja miałam wielką frajdę, bo poszłam do pani sprzedawczyni i chciałam, żeby mi znalazła wszystkie części mojej ulubionej bajki pt. 熊の子ウーフ (czyt. Kuma no ko uufu), czyli Miś Ufu. Czułam się bardzo ważna. Pani znalazła mi wszystkie trzy części i w związku z powyższym byłam najszczęśliwsza (to tak w ramach "uwsteczniaj się razem z nami" - w Polsce Miś Uszatek, w Japonii Miś Ufu).W Osace oboje przepadliśmy z kretesem w półkach w jednej z największych księgarni, a jak się okazało, że minęły trzy i pół godziny na bezsensownym gapieniu się na grzbiety książek, musieliśmy szybko stamtąd uciekać, żeby zdążyć zobaczyć cokolwiek. Tylko jak tu uciekać, jak to mi jest potrzebne, to też, o i jeszcze ściągnij mi tamto! Oczywiście z naszych wycieczkowych planów wypełniliśmy tym razem nie wiele więcej - muzeum sztuki współczesnej, w którym trafiliśmy na wystawę poświęconą Yoshio Hayakawie. Pochodziliśmy też chwilę po dzielnicy klubów i dyskotek - Kitashinchi, na końcu wpadliśmy do kuzyna na wyborne surowe żołądki dorsza, ale trudno to nazwać bliższym zapoznaniem się z miastem.
Czterdziestopiętrowy wieżowiec Umeda z ogrodem na tarasie.
Okolice centrum Umeda.
Dzielnica klubów była dla mnie takim miejscem, które właśnie zmieniło moje spojrzenie na Osakę. Porównuje się ją z tokijską Ginzą. Dzielnica rozrywki nazywa się Kitashinchi 北新地 i z pewnością w nocy to jedna z głośniejszych części miasta. Za dnia niby nic takiego ciekawego... Z zatłoczonego centrum wchodzi się w miejsce, które zdaje się żyć własnym życiem. Ulice są zupełnie puste. Cisza. Wszyscy są senni. Jakiś kucharz wylewa wodę do kanału. Zmęczone pracą w nocy panie wracają do domu. Nogi im się wyginają z powodu za wysokich szpilek. Machają do nas odnóżami plastikowe kraby, machają łapką Manekineko.
Usłyszałam tylko krótki komunikat: "Jeśli zobaczysz panów w wyróżniających się garniturach, lepiej nie rób im zdjęć". Jednak i w tym roku przedstawicieli yakuzy nie spotkałam. Nie żebym się jakoś specjalnie ekscytowała faktem spotkania oko w oko z prawdziwym mafiozą, ale za każdym razem słyszę, że ich na pewno tutaj zobaczę, żeby nie reagować, nie odzywać się, nie robić zdjęć i inne tego typu porady. Ale dalej - jak na ironię - nie miałam takiej okazji.
Od domów publicznych po luksusowe kluby
Sama dzielnica znajduje się w północnej części Osaki 北区 (kitaku), a swoimi korzeniami sięga XVII wieku, gdzie niejaki Zuiken Kawamura prowadził prace renowacyjne nad rzeką oddzielającą Dajimashinchi od reszty miasta. Kupcy upodobali sobie to miejsce i założyli targ ryżu. Stopniowo zyskiwał on na znaczeniu i stał się jednym z popularniejszych miejsc rozrywek w Osace. Po pewnym czasie targ przeniesiono do dzielnicy Sonezakishinchina drugą stronę rzeki. Tak też utarło się, że Dojimashinchi to dystrykt kupiecki, natomiast Sonezakishinchi miejsce wszelakich rozrywek i uciech, włącznie z usługami domów publicznych.
W 42 r. ery Meiji (1909) dzielnicę strawił wielki pożar, po którym - w trakcie odbudowy - zdecydowano się zasypać rzekę i stworzyć jedną dzielnicę. Oczywiście już wtedy - i tak też jest do dzisiaj - dzielnica południowa (Minami) stanowi ośrodek rozrywki osakańczyków, natomiast Kita przyciągała nieco inną klientelę - byli to zamożni kupcy i przedsiębiorcy, dziś - bogaci biznesmeni. W czasie II wojny światowej zniszczonych zostało wiele miast, w tym i Osaka oraz północna dzielnica. W latach 50. wraz ze wzrostem ekonomicznym państwa, ogólną poprawą standardu życia, zaczęły rozbudowywać się dzielnice rozrywek, w tym i Kitashinchi, która w tamtym okresie zyskała obecny kształt.
Na podstawie: www.kgnet.jp/history.asp
Kitashinchi za dnia
Wchodzimy do dzielnicy.
wieżowce zostawiamy daleko z tyłu...
Machający nóziętami krabik.
Machający Manekineko.
Tradycyjna restauracja serwująca koninę.
Dodający uroku pustostan - poczułam się jak u siebie.
W tym budynku znajduje się aż tyle klubów.
Kolorowo i modernistycznie.
Ale też tradycyjnie i kiczowato.
Dystrykt ma swoją stronę internetową:
www.kita-shinchi.org/new/index.html
Oraz stronę, która pozwala się zorientować mniej więcej, gdzie można się zabawić, w zależności od ilości funduszy (można wybrać np. opcję powyżej 30 manów za osobę, jeśli ktoś lubi luksus imprezy), od miejsca, tego czy chcemy tylko się napić, czy też zjeść, czy chcemy, żeby było karaoke, czy nie itp.
www.kgnet.jp
kitashinchi.co.jp (ze zdjęciami i filmikami)
Jak dojechać?
Najlepiej do stacji JR Osaka Station, Umeda Station lub Kitashinchi Station.
2 Komentarzy
Najzwyczajniejsze ulice w Japonii prezentują się cudownie, niesamowite.
OdpowiedzTylko czy dzielnica rozrywki jest taka zupełnie najzwyczajniejsza ;-) ?
OdpowiedzWSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.