Animal Kingdom w Kobe - dla dużych i małych dzieci!


Szmat czasu temu pisałam o Parku Ptaków w Kobe, gdzie można potrzymać na ręce prawdziwego tukana, pooglądać z bliska różne gatunki sów oraz innych śmiesznych ptaków. Było to w 2012 roku. Dwa lata później, gdy znowu zawitaliśmy u rodzinki w Akashi, chciałam koniecznie pójść tam jeszcze raz, mimo wielkich sprzeciwów i kręcenia nosem, że "to przecież dla dzieci!". Udało mi się dopiąć swego i bardzo dobrze, bo okazało się, że Parku Ptaków już nie ma, jest za to całe Animal Kingdom pełne ciekawych zwierząt, które - w przeciwieństwie do zoo - można głaskać i przytulać! 





Wycieczka do Animal Kingdom jest naprawdę wspaniałym przeżyciem, jeśli ktoś w ogóle lubi zwierzęta, i to nie tylko dla dzieci. Oprócz ptaków, które można potrzymać na ramieniu i je pogłaskać, a co najważniejsze obejrzeć dokładnie z bliska, są też przesłodkie kapibary, wesołe foki, żółwie oraz kangury. Te ostatnie uznawane są zwykle za niebezpieczne, bo potrafią "dokopać," ale w Animal Kingdom nie są one pokaźnych rozmiarów i zdają się być całkowicie "wyluzowane". Oczywiście całość atrakcji przemyślana jest głównie pod kątem dzieci, dlatego mamy pokazy pingwinów (jak poprzednio), papuziego gadania, ptaków łowieckich oraz od niedawna słynny Alpaka Walk, czyli spacer z południowoamerykańską alpaką. Polega to na tym, że idzie sobie alpaka z przewodniczką, a za nią idą dzieci. Przewodniczka opowiada o życiu tych śmiesznych stworzeń, jak się zachowują, co jedzą. Dzieci są zachwycone, a dorośli nie mogą przestać się chichrać, bo sprawia to maluchom naprawdę niespotykaną frajdę. 




Można też być świadkami niecodziennych scen, jak my. Otóż w owym czasie od zaledwie tygodnia do Królestwa Zwierząt dołączyły flamingi. Jako że były nowicjuszami i nie wyrobiły sobie jeszcze pozycji wśród pozostałych pensjonariuszy, siedziały ściśnięte w kącie. 


W pewnym momencie z wody zaczęły wyskakiwać pelikany jeden po drugim i formować się w gang. Przypominały napakowanych kolesi odzianych w podrabiane dresiwo. I co dla takich typów charakterystyczne, zaczęły naruszać granicę bezpieczeństwa chudzielców w różowych ubrankach. I kłapały dziobem, i podskakiwały, pokazując sześciopaki na klacie, i skrzydłami machały, i gulgały. Flamingi, choć było widać, że takie zachowanie nie należało do najprzyjemniejszych, dzielnie odpierały ataki. 

Na szczęście całe to towarzystwo szybko utemperowała pani opiekunka, a gang pelikanów niechętnie, bo niechętnie, ale odpuścił... Brakowało jeszcze, żeby na odchodne odwróciły głowę i rzuciły mściwe spojrzenie: "I'll be back!".



Dla mnie najlepszą atrakcją były przesłodkie kapibary, które z bliska i z zachowania przypominają wielkie koty. Niektóre wydawały dźwięki, bardzo ciche, ale z pewnością przyjazne. Pan Sól, który nie chciał iść do Animal Kingdom, jak zobaczył i pogłaskał kapibarę rozpromienił się, jak nigdy dotąd, aż mu się uśmiech na twarzy zakręcał kilkakrotnie. Uwielbiały się głaskać i przytulać, wiadomo - najlepszą częścią było otrzymanie zielonego listka za 100 jenów. 

Czy kapibary gryzą i są bezpieczne dla dzieci? Nie ma obaw, że kapibara ugryzie (choć teoretycznie może to zrobić, ale teoretycznie własny pies może pogryźć i własny kot podrapać do krwi). Wszystkie japońskie dzieci - nawet te, które jeszcze same nie chodziły, głaskały te gigantyczne chomiki, wyciągając w ich kierunku malutkie paluszki i zdecydowanie im się to podobało. A same kapibary? Nie wyglądały na nieszczęśliwe. Niektóre spacerowały między nogami, aby sprawdzić, czy ktoś nie ma dla nich smakołyków, inne leniwie wylegiwały się w bajorkach i przyglądały zwiedzającym z pełnym wyższości lekceważeniem, jeszcze inne po prostu smacznie chrapały. 




W następnej sali można było pogłaskać i nakarmić kangury, które są skrajnie wyluzowane, wręcz zdają się odpoczywać po udanej reggae imprezie. :D 




Do papug na pogadankę nie mogliśmy zajrzeć, bo otrzymały od pracodawców dzień urlopu, ale za to obejrzeliśmy air show, czyli pokaz zdolności lotniczych ptaków łowieckich i papug. Polegało to na tym, że jedna pani z mikrofonem opowiadała o ptaszkach, natomiast one latały od jednej pani do drugiej. Następnie można było zgłosić się na ochotnika i założyć wielką rękawicę ochronną z przyczepioną imitacją myszy, którą wystarczyło lekko poruszać, aby ptaszyna na niej usiadła. Później pokaz dawały egzotyczne ptaki oraz najbardziej zawzięta uczestniczka, prawdopodobnie był to jakiś gatunek kakadu, ale nie daję sobie ręki uciąć. Dlaczego najbardziej zawzięta? Bo w naturalnych warunkach potrafi przelatywać do 10 metrów. Na pokazie udowodniła, że może więcej.




W Animal Kingdom czas płynie bardzo szybko. Tak szybko, że nawet nie wiadomo, kiedy na człowieka może spaść wielki głód. Do wyboru mamy to samo bento z sowami, o którym pisałam poprzednio, ale możemy się też skusić na nowość zakładu Alpa Cafe - alpaka curry. 


Sam pomysł i aranżacja tego talerza spowodowały, że decyzja była oczywista. Dostaliśmy nasze dwa dania i zaczęło się... No przecież szkoda jej zjadać głowę... Może zacznę od ogona? Podczas gdy ja miałam zagwozdkę tematyczną, jak jeść alpakę, żeby jak najdłużej się nią nacieszyć, Pan Sól rozciapał jej łyżką głowę... I miał przy tym wielką radochę - porównywalną do radochy stolik obok, gdzie średnia wieku nie przekraczała 4,5 lat... Curry i dodatki były pyszne, dużo lepsze niż bento, które jadłam dwa lata temu, dlatego z czystym sumieniem polecam na obiad bielutką alpakę z nóżkami z ziemniaków :D!



A tu i oryginał ("No poka! poka, poka!"):




Dodatkowo można karmić pingwiny, karmić żółwie i podziwiać piękne kwiaty.






Można też podziwiać ptasie piękności:








Co ważne, całe Animal Kingdom jest dostosowane dla osób niepełnosprawnych - o różnych niepełnosprawnościach - zarówno dla niewidomych jak i poruszających się na wózkach (których było całkiem sporo). Nie ma schodów, wszędzie są szerokie rampy. Dla tych o niepełnosprawnościach umysłowych przewidywane są ciekawe zajęcia terapeutyczne. 


O Parku Ptaków można przeczytać tu i obejrzeć zdjęcia z 2012 roku oraz dowiedzieć się dokładnie jak tam dojechać: www.podrozejaponia.blogspot.com/2013/06/czyli-park-ptakow-w-kobe.html 
Następny post
« Prev Post
Starszy post
Następny Post »
1 Komentarz
avatar

Ile ja się najeździłam z dzieciakami na tego typu atrakcje, robiłam to dla nich, ale mnóstwo i sama czerpałam z nich wiedzy i satysfakcji odkrywcy

Odpowiedz


WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.