Niedawno, przerzucając bezmyślnie kanały w telewizji, natknęłam się na film, którego nieznajomość należy traktować w kategoriach najcięższych zbrodni przeciwko japońskiej kulturze. Od razu w moich oczach powrócił błysk, mózg uruchomił się ponownie i siedziałam jak urzeczona. Jak to się w ogóle stało, że Opowieści księżycowe [1953] Mizoguchiego Kenjiego przez tyle lat czekały na obejrzenie? No i najważniejsze, dlaczego nikt już nie potrafi zrobić takiego filmu?
Czy powinnam przybliżyć krótko fabułę? Jeżeli muszę, to najkrócej i najbardziej ogólnikowo, bo nie pozwala ona przewidzieć zakończenia na żadnym etapie rozwoju akcji, a tym bardziej dać nam chwilę spokojnego kontemplowania niezwykłej, często surrealistycznej przestrzeni. Film powstał na kanwie opowiadań z 1776 roku japońskiego pisarza Uedy Akinari pochodzącego z Kansai, dlatego też tłem wydarzeń będą znane nam miejsca. W języku polskim możemy przeczytać je w tłumaczeniu Wiesława Kotańskiego - Po deszczu przy księżycu nakładem Ossolineum z 1968 roku.
Filmowa fabuła opowiada o życiu pewnego garncarza Genjuro [Masayuki Mori], którego szczęście rodzinne przerywa nie tylko wojna, ale też materializm i chęć wzbogacenia się. Na targu w odległej od jego wioski mieścinie, gdzie handlował świeżo wypaloną ceramiką, spotyka piękną panią Wakasę [Machiko Kyō] i jej służącą, która zaprasza go do Rezydencji Kutsuki. Garncarz przyjmuje tę propozycję... Jakie będą tego konsekwencje? W filmie poznajemy też przyjaciela Genjurō - Tōbeia [Eitarō Ozawa], który ponad wszystko pragnie zostać samurajem, choć ani jego pozycja społeczna, ani też umiejętności czy inteligencja, nie pozwalają mu na to, nie wspominając już o tym, że nie posiada broni ani zbroi... Zaślepiony i całkowicie skupiony na sobie Tōbei staje się sławnym wojownikiem, choć okoliczności, w jakich zyskał tę sławę, pozostawiają wiele do życzenia.
No dobrze, a gdzie ta groza? W Ugetsu Mizoguchiego nie ma tak naprawdę ani jednej strasznej sceny typowej dla horroru, jednak, oglądając film, gęsia skórka pojawia się samoistnie. Wywoła ją przeprawa przez zamglone i niczym niezmącone jezioro Biwa czy rozlegający się głos starszego mężczyzny z samurajskiej zbroi przerywający pokaz tańca. To nie wszystko. Wystarczy chociażby przyjrzeć się, w jak upiorny sposób filigranowa i piękna Machiko Kyō grająca rolę pani Wakasy porusza głową, w jaki sposób się uśmiecha czy rzuca ukradkowe spojrzenia kątem oka. Jej biały makijaż i wygolone brwi potęgują nastrój grozy, choć rzeczywiście buduje go nie kostium, ale jej kunszt aktorski.
Całość - układ scen, piękne zdjęcia, muzyka i dziwne dźwięki - tworzy niepowtarzalny klimat tajemnicy, niedopowiedzenia, balansowania na granicy światów. Ugetsu z 1953 roku pod polskim tytułem Opowieści księżycowe uznaje się za ponadczasowe arcydzieło japońskiego kina. Zastanawiam się, dlaczego już nikt takiego filmu nie potrafi zrobić? A jeśli próbuje, to wychodzi mu naciągany kicz, w który i tak nikt nie wierzy...
15 Komentarzy
Chyba go kiedyś oglądałam, ale zrobię to jeszcze raz.... piękna recenzja...
OdpowiedzNa pewno warto obejrzeć jeszcze raz :D !
OdpowiedzDzięki za miłe słowo.
Może tak być - jest bardzo powolny i ogólnie dziwny. Do mnie taka estetyka przemawia, ale to rzecz gustu :D
OdpowiedzCiekawa recenzja, mnie zachwyciła, muszę poszukać filmu :)
OdpowiedzMam nadzieję, że będzie Ci się podobać :D bo faktycznie jest specyficzny.
OdpowiedzWidziałam ten film wiele lat temu, niewiele pamiętam , główna aktorkę i nic ponadto, wysłałam rekomendacje i link mojej wnuczce, która ukończyła Japonistykę, pewnie ją zainteresuje Twoja piękna recenzja
Odpowiedzj
Jeden z filmów jakie mam na liście do obejrzenia. Szkoda,że nikt w kraju nie zdecydował się na ponowne wydanie książki bądź filmu.
OdpowiedzNiestety na książkę i film trzeba polować w internecie. I jeśli chodzi o film - nie jest aż tak trudno. :-)
OdpowiedzByć może wnuczka już widziała :-)
OdpowiedzJak tak ogólnie zbieram opinie, to zdania są bardzo podzielone - nie wszyscy podzielają mój zachwyt. Ja tego typu filmy bardzo lubię :-)
Książkę w wyd ang da się kupić łatwo bo ang wydanie jest nadal dostępne. Z filmem bywa różnie bo zarówno edycja na Blu-ray jak i dvd bywa sprzedawana za dość wysoką cenę jak na pojedynczy film. Sporadycznie zdarza się,że ktoś wystawi go w ludzkiej cenie.Ale taki już chyba los nie mainstreamowych i starych filmów.
OdpowiedzPół biedy,że twórczość Yasujiro Ozu jest świetnie dostępna i w atrakcyjnej cenie.
Ja dorwałam ostatnio na Allegro polskie wydanie - było bardzo drogie, ale trudno - musiałam to przeżyć. W tym miesiącu nie jem :P A o dvd to pewnie można pomarzyć...
OdpowiedzNiestety nasz rynek DVD/BR nie ma zbyt wiele do zaoferowania poza twórczością Akiry Kurosawy. A przecież tacy twórcy jak Kitano,Oshima,Ozu i Mizoguchi mają mnóstwo świetnych filmów w swoim dorobku,które warto by było przedstawić polskim widzom.
OdpowiedzZa małym rynkiem jesteśmy dla tych, którzy dystrybuują. Szkoda, ale i tak jest lepiej niż kiedyś :-) Liczę na to, że to się będzie stopniowo poprawiać (bo co innego można robić?).
OdpowiedzTu muszę się zgodzić, że potencjalnych klientów na tego typu produkcje nie ma pewnie aż tak dużo,żeby koszta wydania takich filmów się zwróciły. Może z czasem coś się jednak zmieni na lepsze i dostępność będzie większa.
OdpowiedzWSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.