"Warsztaty umierania" - Japonia po wielkim tsunami


Ganbare znaczy tyle co nie poddawaj się, walcz. Czy Japończycy mają jeszcze w sobie siłę, aby podnieść się po kolejnej katastrofie? 

Są książki, których rzeczywiście się boję. Do tej grupy między innymi zalicza się większość reportaży i quasi-reportaży na temat Japonii - życia w Japonii, podróży po Japonii itp. Przeczytałam takich książek wystarczająco dużo, by móc ocenić, jak są powtarzalne, pod wieloma względami schematyczne, a na dodatek prawie wszystkie pisane z perspektywy "ja i moje doświadczenie". Już od dawna brakowało mi reportaży, które powstałyby na podstawie rozmów z Japończykami, a nie "moich subiektywnych doświadczeń" (od tego są przecież blogi).

Moje obawy były nie mniejsze, kiedy przyszły do mnie egzemplarze Ganbare. Warsztaty umierania autorstwa Katarzyny Boni. Jak tu złapać dystans, kiedy trzęsienie Ziemi i wywołane przez nie tsunami dotknęło kraj, gdzie mieszka moja rodzina? Fakt - wystarczająco daleko, aby życie nie było zagrożone, ale zdrowie? Z tym gorzej. Jak tu zachować zimną krew i obiektywizm, kiedy wszyscy apelują o radioaktywnych masach powietrza przemieszczającym się z wiatrem, a my mamy za chwilę lecieć do Japonii. I komu tu wierzyć? Mediom japońskim i rządowi, według których może nie wszystko jest w porządku, ale na pewno powodów do obaw to nie ma. Czy może mediom europejskim i amerykańskim, według których nie tylko nic nie jest w porządku, to jeszcze wszelkie obawy stają się uzasadnione. 

Polecieliśmy, bo nie chcieliśmy ulegać zbiorowej radio-paranoi. W środkowo-południowej części Honsiu nie działo się nic szczególnego, poza czasowym odłączaniem domów od prądu, aby udowodnić, że bez atomu w Japonii życie nie zaistnieje. Zdecydowanie nie wiązało się to ze zbyt dużym obciążeniem dwóch elektrowni, które wytwarzały elektryczność dla tego regionu... Już wtedy nam wszystkim wydało się to podejrzane, ale w żaden sposób nie rujnowało nam to pobytu. Pociągi jeździły normalnie, w restauracjach dawali jedzenie, woda płynęła z kranów, ludzie chodzili do pracy, turyści (w dużej mierze tylko japońscy) odwiedzali zaplanowane atrakcje. Po staremu. Nic się nie dzieje. Ptaszki śpiewają, kwiatki kwitną, dzieci bawią się na placu zabaw. W takim otoczeniu łatwo ulec znieczulicy na dramat, który rozgrywał się w tym czasie na północy. Przecież miesiąc po tragedii nadal prowadzono tam akcje poszukiwawcze zaginionych, nadal opłakiwano zmarłych, nadal walczono z radioaktywnym wyciekiem...

Zaskakująca jest ludzka natura, która skąpi emocji wobec masowej śmierci ludzi, a daje ich aż nadto, gdy do czynienia mamy z jednostką i jej malusieńką historią na tle ważnych wydarzeń dziejowych. Dlatego w książce Katarzyny Boni najbardziej przejmujące są relacje pojedynczych ludzi, z którymi przy pomocy tłumaczy autorka rozmawiała. 

Dowiadujemy się dokładnie, jak żyją mieszkańcy zniszczonych terenów - w specjalnie zaprojektowanych "kontenerach", które mają podstawowe wyposażenie - jak łóżko, kuchnia czy toaleta. Choć dają ofiarom trzęsienia dach nad głową, to nie można nazwać ich domem. Ściany są cienkie, wszystko słychać, o prywatność trudno. Z tego co wiem, niestety duża część starszych, samotnych osób z pewnością na prawdziwy dom nie będzie mogła już liczyć. Owszem, może i istnieje system ubezpieczeń, ale nie pokrywa on w pełni strat poniesionych. To oznacza, że kupno nowego domu dla niektórych może być już nieosiągalne.

Na marginesie, ostatnio też czytaliśmy w japońskich wiadomościach, że nadal dla ofiar tsunami napływa pomoc od Japończyków szczęśliwie katastrofą niedotkniętych. Są to koce, słodycze, ubrania. Poszkodowani jednak mają już po pięciu latach szczerze dość koców, słodyczy oraz starych ubrań i nie chcą ich już otrzymywać. Większość zapytana, o to, co w takim razie by chcieli, odpowiadała bez wahania "telewizor". Wśród wielu środowisk, w tym i zagranicznych, dało się słyszeć pomruki niezadowolenia. "Takie wymagania?", "Telewizor?", "Żarty jakieś". Jednak jeśli dobrze się przyjrzeć temu problemowi, telewizor to nie jest takie wydumane wymaganie, dla kogoś, kto spał z setką obcych osób w hali sportowej. Teraz gdy ma swój kontener, chciałby mieć prywatny telewizor i w prywatności oglądać to, na co ma ochotę. W Japonii telewizja dla znacznej części społeczeństwa jest bardzo ważna. Zresztą bez uczestniczenia w życiu rozgrywającym się w telewizji japońskiej, trudno mówić o rzeczywistym uczestniczeniu w kulturze.

Wracając do Warsztatów umiera, szczególnie wzruszyła mnie historia mnichów, którzy założyli Cafe de Monku (od słów angielskiego monk - mnich i japońskiego monku - marudzić). To wyjątkowa kawiarnia zapraszająca wszystkich pragnących wylać swoją złość, poczucie niesprawiedliwości i głęboki żal po stracie bliskich. W tej sytuacji nie można przecież inaczej pomóc jak tylko poprzez rozmowę i wysłuchanie. To z jednej strony niewiele, a z drugiej wymaga to wielkiego wysiłku od słuchającego tak czarnych i smutnych ludzkich historii. I choć wiele z tych opowieści w piękny sposób mówi o wielkiej miłości, to jednak rozmiar rodzinnych tragedii przytłacza - przynajmniej mnie. Przywodzi to na myśl wstrząsającą lekturę Czarnobylskiej modlitwy Swietłany Aleksijewicz.

A dlaczego Warsztaty umierania? Tytułowe warsztaty i to jak zostały przez autorkę opisane wywołały we mnie dużo sprzecznych uczuć. Na czym polegają i kto w nich uczestniczy - nie zdradzę, bo każdy powinien przeczytać o tym samodzielnie i absolutnie nie sugerować się niczyimi opiniami. Zastanawiam się, jak sama wypadłabym w takim teście.



Tematyka Ganbare? Z wypowiedzeniem się o tym, czy jest on dla mnie ciekawy czy ważny muszę być bardzo ostrożna, aby nie popaść w komunały i hipokryzję. Na pewno nie lubię czytać o śmierci, nie lubię czytać o katastrofach. Niemniej jednak zdaję sobie sprawę, że z historycznego punktu widzenia archiwizacja i pewien porządek jest wskazany. Kolejne pokolenia muszą wiedzieć, co wpływało na umysły ich przodków i co je kształtowało. Z tego względu propozycja Katarzyny Boni jest warta uwagi. Nie będzie to naukowe studium socjologiczne. I całe szczęście.

Jeśli jednak mnie pytać o zdanie, to zupełnie szczerze wolałabym przeczytać dobry reportaż o samej Japonii - nie o rzeczywistości po potrójnej katastrofie, nie o mojej podróży, nie o moim życiu, nie w pierwszej osobie liczby pojedynczej, w trzeciej osobie też nie. Taka praca jeszcze nie powstała - przynajmniej nie w języku polskim. Mam nadzieję, że kiedyś się doczekam, a może to pomysł dla Katarzyny Boni?

Ganbare nie będzie przyjemną lekturą, która dostarczy czytelnikowi rozrywki. Zwłaszcza, że słowo "trup" pojawia się w niej tak często, że zaczęłam się zastanawiać, czy autorka nie popełnia w tym zakresie nadużycia. W końcu doszłam do wniosku, że skoro motywem przewodnim jest śmierć człowieka, umieranie - naturalne, tragiczne, strach przed śmiercią, planowanie śmierci i przygotowywanie się na nią, niemożność jej przewidzenia, to chyba nie powinnam się tak temu "trupowi" dziwić, a wręcz przeciwnie - powinnam próbować się oswajać. 


Podsumowanie będzie krótkie. Jest to świetnie napisana książka od pierwszej strony po ostatnią. Z całą pewnością. Styl jest prosty, przejrzysty, elastycznie dostosowujący się do różnych typów narracji bohaterów reportażu. Czy to staje się bardziej emocjonalny, czy chłodny, kamuflujący najgłębsze uczucia. To ważne, bo dzięki temu Katarzyna Boni uniknęła monotonii, która potrafi zepsuć nawet najbardziej interesujący temat. 

Do wygrania 2 egzemplarze Warsztatów umierania. Szczegóły tutaj: konkurs.
Następny post
« Prev Post
Starszy post
Następny Post »
33 Komentarzy
avatar

Byłam w Japonii 3 lata temu, w 17 dni dzięki 14 dniowemu Japan Rail Pass sporo zwiedziłam, byłam też 2 razy w Chinach, a w zasadzie 3 jeśli liczyć HK, w Malezji i Singapurze i Korei Płd. Azja zafascynowała mnie od samego początku, a Japonia nadal jest moim nr 1. Numer 2 to Korea :) Bardzo chciałabym jeszcze wrócić do Japonii, czytam blogi, oglądam filmy na YT i Vimeo, wypożyczam przewodniki (tak!:)). Wierzę, że dzięki temu (magia i siła podświadomości) i dorobinie szczęścia w planowaniu urlopu plus promocji lotów uda mi się raz jeszcze odwiedzić ten przepiękny kraj i zobaczyć mniej uczęszczane przez tyrustów miejsca. Dzięki postom na Twoim blogu mam już parę miejsc wypisanych w notatniku :) Widzę też, że dzięki książce "Warsztaty umierania - Japonia po wielkim tsunami" miałabym okazję poznać kolejne oblicze tego kraju.

Magda Czechowska

Odpowiedz
avatar

... Jak jesienią 2013 odwiedziłam po raz pierwszy Japonię, to oczywiście w planie podróży nie zabrakło też Hiroshimy. Był to najbardziej wstrząsający punkt podróży: sznury papierowych żurawi-origami składanych w szpitalach dziecięcych, świedectwa osób, które nie dożyły, aby spełniać swoje marzenia, obrazy fragmentów ubrań przyklejonych do skóry, totalnego zniszczenia i świadomości, że Hiroshima została wybrana z kilku błahych powodów typu pogoda czy drewniana zabudowa. I tak oto wyszłam zapłakana z tego muzeum, aby stanąć twarzą w twarz z odrodzonym miastem, tętniącym życiem i technologią. Z miastem bardziej rozwiniętym niż niejedno łagodniej potraktowane przez wojnę.

Jak oni to robią? Może autorka książki zbliża czytelnika do odpowiedzi? ... Chciałabym się przekonać.


Marta Wesołowska

Odpowiedz
avatar

Znalazłam się w gronie szczęśliwców, którzy zostali wylosowani w loterii i mogą pobiec w maratonie w Tokio w lutym 2017.Było to moim marzeniem. Traktuję te podróż jak wyzwanie, przygodę, spełniam swoje marzenia. Chciałabym móc przeczytać "warsztaty umierania", aby zbliżyć się do kultury Japończyków. Chce wkroczyć w Ich świat posiadając już jakąś wiedzę, jakieś odczucia emocje ale nie tylko zaczerpnięte z przewodników, ale poczuć cos więcej. Chcę poczuć jak ta książka mnie wciąga.
Marta Grzesik

Odpowiedz
avatar

Marto, moja imienniczko! :-) Życzę Ci super czasu!!! Jestem sama i biegaczką, i fanką Japonii, więc serdecznie zazdroszczę planów. :)) Taki maraton to będzie na pewno coś cudownego. Mam nadzieję, że zaplanowałaś sobie potem kilka lub kilkanaście dni zasłużonego odpoczynku, wypełnionego zwiedzaniem. Jakby co, mogę służyć radą albo rekomendacją (co zobaczyć, co zjeść, czego doświadczyć). Do lektur dołóż jeszcze książki: Joanny Bator albo Magdalenę Tomaszewską-Bolałek, jeżeli chodzi o kulinaria.

Ganbatte! がんばって!


M. Wes.

Odpowiedz
avatar

Wróciłam z dwumiesięcznej podróży po Japonii miesiąc temu i nie mogę sobie miejsca znaleźć. Nie wystarcza mi literatura pseudopodróżnicza, malująca wizerunek Japonii przez pryzmat gejsz, wiśni i Akihabary; przekonałam się, że takie patrzenie na Japonię jest potwornie płytkie, a japoński duch to zupełnie co innego. Chciałabym przeczytać „Ganbare”, bo myślę, że to pozycja odsłaniająca twarz Japonii zdecydowanie bliższą temu, co naprawdę ciekawe w poznawaniu tego społeczeństwa.

Odpowiedz
avatar

Uwielbiam czytac ksiazki i kocham Japonie. Brzmi bardzo naiwnie wiem:) Pragne otrzymac ksiazke bo zawsze zartuje sobie ze kiedy skonczy mis ie cierpliwosc do prowadzenia wlasnego biznesu pojade do Japonii i podejme pierswsza prace jaka mi tylko dadza. I tak bede zmywac podlogi w Japonii bo czuje sie tam jak w domu. I wiem tez ze w takt pracy mopa naucze sie Japonskiego. Tam tez nareszcie bede mogla cala chodzic ubrana w Totoro. Uwielbima japonie ale staram sie zrozumiec i zobiektywizowac swoja opinie na jej temat w Azji Japonczycy i Japonia ze wzgledu na historie nadal nie sa potrzegani pozytywnie i jak chce zrozmiec wszytskie ich oblicza.
Dzieki.

Odpowiedz
avatar

Mam w domu kogoś takiego, kto na punkcie Japonii ma bzika totalnego! Czyta o tym kraju książek wiele, dlatego o powyższą zawalczyć się ośmielę. Byłby to dla bliskiej mi osoby prezent doskonały. Myślę, że „Ganbare. Warsztaty umierania” bardzo by mu się spodobały.

Halina Jędrzejczyk

Odpowiedz
avatar

Od 22 lat zbieram niezapisane pocztówki z całego świata. Odkąd pamiętam prosiłam rodzinę, znajomych, aby ze swych wojaży przywozili mi ten mały upominek - substytut podróżowania, trochę jakby "nagroda pocieszenia" ;) Oczywiście zawsze sama chciałam zwiedzać świat, ale wiele czynników stawało na mojej drodze i z licznych planów niewiele wychodziło.
W swoich zbiorach mam kartki z Chin, Rosji, Meksyku, Peru, USA, ale na Japonię jakoś nigdy się nie doczekałam, mimo, że wizyta w tym kraju jest jednym z moich największych marzeń. Może ten mały brak w zbiorach zmotywuje mnie do faktycznego urzeczywistnienia swoich podróżniczych chęci...? Kto wie :)
Póki co, przez brak pocztówki i samej podróży, "pocieszam się" czytaniem książek o Japonii. Można to nazwać przygotowywaniem się do drogi :) Czas jak zawsze ograniczony, życie dość szczelnie wypełnia praca, ale na lekturę dobrej pozycji zawsze warto wygospodarować chwilę. A gdy w grę wchodzą książki o Japonii, wiem, że nigdy nie jest to czas stracony ;)

Odpowiedz
avatar

A ja po przeczytaniu w/w postów, ot tak pójdę i kupię książkę :) Byłem dokładnie rok temu w Japonii i się tylko upewniłem, że miłość do Nihonu trwająca od 40 lat to dobra "inwestycja". I tylko rano, nie zawsze ...ale jednak -zadaję sobie pytanie; co ja tutaj (Polska) robię ???
Klaudiusz

Odpowiedz
avatar

Fascynuję się Japonią od dziecka, nawet piszę pracę magisterską o kulturze tego kraju, i zawsze się zastanawiałam, gdzie jest granica między usilnym trzymaniem wysoko uniesionej głowy, tym słynnym niepoddawaniem się a samurajskim honorem, który każe zaakceptować śmierć. Ten nieuchwytny element japońskości jest tym ciekawszy w kontekście Fukushimy. Śledzę pojawiające się na temat tragedii filmy, tak dokumentalne, jak i fabularne, spośród których każdy rzuca na sprawę inne światło. Książka "Ganbare. Warsztaty umierania" jest kolejnym spojrzeniem na tragedię i być może autorce udało się uchwycić, co jest takiego w tym słynnym okrzyku "Ganbare!", który Japończycy czasem traktują niemalże jako nakaz do działania, tj. przeżycia. Jak się przeżywa katastrofę? Bardzo chciałabym się dowiedzieć.

Odpowiedz
avatar

Od wielu lat odwiedzam Japonię i interesuję się zachowaniami międzyludzkimi w tym kraju. Od czasów pracy magisterskiej na temat Japonii staram sie na bieżąco czytać większość książek o Japonii, ale miło by było chociaż raz dostać lub wygrać cos związanego z tym krajem ;) Na pewno bedzie ona przeczytana z wyjątkową uwagą oraz z analizą w przyszłości. Obiecuje zrobić zdjęcie z tą książka w Japonii na jakimś fajnym tle :D

Odpowiedz
avatar

Od kiedy mam w domu noworodka to hasło "ganbare" właściwie stało się moim motto na dzień dobry. Myślę że lektura tej książki dodatkowo wypełniła by mi czas w porach karmienia :)

Odpowiedz
avatar

W czerwcu byłam w Tokio,przed wyjazdem przeczytałam Bezsenność w Tokio,zauroczyło mnie to miasto,ludziie,kultura.Mam w planach zwiedzić ten kraj i chetnie przeczytam Warsztay jak sie uda wygrac��Bożena Krajniak

Odpowiedz
avatar

Trochę w marzeniach i palcem po mapie, ale w dość mocnych rysach nadchodzącej rzeczywistości, planuję rowerowy wyjazd do Azji. Brzmi to tak ogólnie jakby napisać, że chciałoby się poznać Indie w dwa tygodnie. Japonia jednak, po lekturach świeżych postów i innych internetowych wynurzeń, wydaje się być tak inspirująca i kulturowo bogata, że czułoby się jakby zabrakło tam miejsca na dramatyczne historie. A one są wszędzie i nie tylko w tej części świata, funkcjonują jako zdarzenia jednostki, jako historia społeczeństwa. Może na przekór, chciałabym książkę Katarzyny Boni przeczytać, by móc jeszcze bardziej docenić to co mam tutaj dla siebie i dla moich bliskich. Miałabym jednak nadzieję, mimo wszystko, na efekt dalszej inspiracji do podróży i poznania Japonii, takiej jaka jest, ze swoją tworząca się historią. Z pozdrowieniami, Ania

Odpowiedz
avatar

Czasami każdego z nas doświadczają takie chwile kiedy wszystko zdaje się być przeciwko nam. Są to sytuacje przytłaczające, z których czasami ciężko znaleźć szybkie wyjście.Bez względu na miejsce zamieszkania codzienność bywa dla niektórych mozolna czy skomplikowana. W takich sytuacjach bardzo przydaje się osoba, która powie nam "nie poddawaj się","dasz radę". Te słowa są bardzo cenne, pozwalają przezwyciężać trudności spotykane na naszej drodze. Chciałabym dowiedzieć się jaka moc drzemie w Japończykach, którzy nieustannie żyją w cieniu zagrożenia, a mimo to nie tracą chęci do życia czy uśmiechu na co dzień. Moc, która pozwala im stawiać czoła bardzo wielu przeciwnościom i wyciągać nowe wnioski, nauki płynące z tych wszystkich doświadczeń. A poza tym, jesienna aura sprzyja sięganiu po książki, jest to dobry czas, żeby przeczytać "Warsztaty umierania".

Odpowiedz
avatar

Książki kolekcjonuję, a żeby nie zalał mnie ich nadmiar (tak, wiem: nie ma czegoś takiego jak "za dużo książek", jest tylko "za mało półek" i to mi doskwiera ;) ), ograniczam się do pewnych kręgów tematycznych - jednym z nich jest Japonia. "Ganbare" przykuło moją uwagę, jeszcze będąc w zapowiedziach wydawniczych, a dobre recenzje sprawiły, że chciałam tę książkę mieć już. Niestety się nie udało, ale co się odwlecze, to nie uciecze, i kiedyś na pewno będę mogła ją przeczytać i dumnie ustawić na półce. A to "kiedyś" równie dobrze może być i teraz :)

Pozdrawiam,
Frydzia z Blogu o mangach

Odpowiedz
avatar

Zgłoszenie przyjęte! :-) w Polsce też może być fajnie ;-)

Odpowiedz
avatar

Jako osobę, która w Japonii jeszcze nigdy nie była (i w najbliższym czasie niestety nic nie wskazuje na to by miała być) oraz zaczynała swoją przygodę z tym krajem od anime i mang, zawsze interesował mnie sposób myślenia Japończyków. Kiedy w kolejnych tekstach bądź produkcjach filmowych, które z czasem wyszły poza ten wąski obszar popkultury (np. mam totalnego bzika na punkcie japońskiej sztuki i sztuk walki) odnajdywałam dość podobne schematy zachowań zupełnie nieznane mi z doświadczeń polskich czy w ogóle bez jakichkolwiek odpowiedników w świecie europejskim, niezmiernie mnie to intrygowało. Szperanie w książkach z pogranicza socjologii niewiele mi pomogło, nauka japońskiego może trochę więcej, ale czuję, że to też nie to. I wraz z coraz bardziej zwiększającą się kolekcją książek, stwierdzam jedynie z rosnącym rozdrażnieniem, że zrozumienie czyjegoś sposobu myślenia jest bardzo trudne - szczególnie gdy wychowywało się na całkowicie odmiennych konstrukcjach myślowych i przez lata było zanurzonym w świecie, który wpajał inne schematy budujące wszystko co nas otacza. Ale nie poddaję się! Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła naprawdę zrozumieć niektóre fenomeny japońskiego zachowania (a nie tylko akceptować ich istnienie), nazywane niekiedy przez mnie dziwactwami, co by się nie dołować dotychczasową jałowością moich prób.

Odpowiedz


WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.