Onigiri - po raz pierwszy i... może ostatni?


Wczoraj wieczorem zdecydowaliśmy zrobić onigiri, czyli kulki ryżowe z "niespodzianką" w środku. Już jakiś czas temu w koreańskim sklepie kupiłam osprzęt do onigiri i trochę nori. A w sobotę udało mi się upolować dip do unagi, czyli węgorza. Nie był nawet porażająco drogi - 20 zł, tylko buteleczka taka trochę mała (czyt. za mała). Jak zrobić onigiri? Jest wiele sposobów, każdy z nich pewnie jednakowo dobry. My przyrządziliśmy je następująco.



Ugotowaliśmy garnek ryżu, usmażyliśmy pokrojonego w kostkę łososia w dipie do węgorza (nie żebyśmy nie umieli ryb odróżnić - różowej od brązowej, to było celowe zagranie) z tartym świeżym imbirem. Następnie gorący ryż przerzuciliśmy do miski, a do drugiej nalaliśmy wody do opłukiwania rąk. 



Najpierw używaliśmy osprzętu, na którym była długa instrukcja ze zdjęciami, a później ulepiliśmy dwie (zupełnie różnych kształtów) kulki z nori, które dostaliśmy w prezencie, bo są świetnie doprawione (swoją drogą od tych zielonych prasowanych alg można się uzależnić! Chwilowo wydzielamy sobie...).  


Oczywiście nie obyło się bez przepychanek i wzajemnego braku cierpliwości, bo pierwsze dwa nie wyglądały jakoś rewelacyjnie apetycznie, ale przynajmniej były pyszne. 
Po całej imprezie nawet dwie kulki zostały, to akurat do lunchu do pracy dopakowałam, miałam mniej do krojenia na kanapki rano.


I oto "przepiękne" onigiri:



Ps. Nie, tak nie powinny wyglądać, za to łosoś w dipie do węgorza - klasa!
Następny post
« Prev Post
Starszy post
Następny Post »
0 Komentarzy


WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.