"Panorama" Polski widziana oczami Shinyi Ayamy


7 kwietnia 2015 roku w nowej kawiarence ARomaTy we Wrocławiu (przy Staszica 12) otworzyła się wystawa Shinyi Ayamy pod tytułem Panorama. Historia, która się pod nim kryje, jest bardzo ciekawa. W jednym z hoteli, w którym zatrzymywał się artysta, znalazł on stare i podniszczone wydanie czasopisma "Panorama". Od właściciela wrocławskiego hostelu dostał jeszcze cały stos gazet z lat 70., dzięki czemu powstał nowy cykl prac.






Nowy cykl pod wieloma względami łączy się ideowo z wystawą poprzednią (również prezentowaną we Wrocławiu) Moje widzenie polskim miast. A zatem zauważymy tu znane i charakterystyczne motywy dla Ayamy jak np. miejskie zabudowania, symbole socjalistycznej Polski, parasolki i najbardziej znaną postać - samotnego mężczyznę w kapeluszu, który nigdy nie patrzy w niebo... Jednakże pojawiają się one w zupełnie innym kontekście - dopełnianym przez "Panoramę". 




W tym właśnie miejscu malarz podejmuje z odbiorcą grę o dodatkowe sensy. Tło dla wykreowanych przedstawień to pojedyncze strony gazety, które pokrywają słowa w języku polskim. Są to artykuły z roku 1976 roku o tematyce społeczno-polityczno-kulturalnej. Zawierają ilustracje i są opatrzone nagłówkami. Artysta nie kierował się treścią ani wymową tytułów prasowych, ponieważ po polsku nie czyta. Na selekcję stron wpływ miały dwa czynniki: graficzne rozmieszczenie tekstu i kolorystyka farby drukarskiej. Natomiast dla polskojęzycznej osoby, dzięki takiemu zabiegowi, otwierają się nowe pola interpretacyjne, które wprowadza tekst. I rzeczywiście czasami ma się wrażenie, że dane zestawienie ilustracji i treścią nie było przypadkowe... 




Nieprzypadkowy jest również rok wydania użytej "Panoramy". Ayama (ur. Kioto) to właśnie japoński rocznik 76'. Zauważalna jest zresztą szczególna więź artysty właśnie z tym cyklem, który jest od początku do końca kompozycją przemyślaną, spójną, niosącą za sobą duży ładunek emocjonalny. Uczucia, jakie reprezentują prace Ayamy, nie zawsze należą do tych najprzyjemniejszych... Jego obrazy są zwykle przewrotne w swojej wymowie, mimo że na pierwszy rzut wydaje się inaczej. Nierzadko też użyte ostre i żywe kolory, dodają im nuty gorzkiej ironii. To właśnie według mnie w jego twórczości urzeka najbardziej.  




Ayama, podróżując przez Polskę samotnie, inspiruje się egzotycznymi dla niego krajobrazami (co wyraża poprzez trójkątne dachy, które w Japonii nie są często spotykane) oraz napotkanymi ludźmi. Obrazy Shinyi Ayamy nie są egzotyczne, nie odwołują się do sfery przynależącej tylko do japońskiej rzeczywistości - są uniwersalne dla europejskiego kontekstu kulturowego i ponadczasowe ze względu na uczucia, które są w nich wyrażone. 





Opowiadają one historię człowieka-obserwatora znajdującego się odmiennej rzeczywistości - w polskich realiach, które dla zwykłych Japończyków nie tylko są trudne w zrozumieniu, ale też i trudne do przystosowania się do nich. Ayama ma zadanie nieco ułatwione, to jedyny kraj zagraniczny, który odwiedził, poza krótkim wypadem do czeskiej Pragi. 


Dlaczego akurat Polska? To pytanie zadają mu jego rozmówcy najczęściej. Jak mówi artysta, już w czasach liceum zainteresował się Polską ze względu na polskie kino, które w sposób szczególny do jego wyobraźni przemawiało. Oglądał wtedy Kieślowskiego, Wajdę, Polańskiego i innych klasyków dużego ekranu. Polska wydała mu się tak egzotyczna i być może dziwna, że już wtedy wiedział, że będzie musiał doświadczyć Polski własnej skórze. Po raz pierwszy wylądował w Warszawie w 2009 roku i od tego czasu odwiedził nasz kraj aż 8 razy. Te podróże udało mu się połączyć z malarstwem, którym zajmuje się profesjonalnie od 10 lat.


Na wystawę na pewno warto zajrzeć i to nie tylko z tego powodu, że artysta to mój kolega. Obiektywnie jestem do jego sztuki przekonana, co udowodniłam, kupując już drugi obraz jego autorstwa. Obecnie jestem szczęśliwą posiadaczką Pałacu Kultury w Warszawie tj. Green Swing




Polecam też zwrócić uwagę na miejsce, gdzie obrazy są zaprezentowane, ponieważ kawiarnia ARmoTy to specyficzne miejsce - powstałe z połączenia pasji trzech historyczek sztuki. Napijecie się tu na pewno przepysznej kawy, a jak macie specjalne zachcianki, których menu nie przewiduje - też się da temu zaradzić :-). Ja na pewno na seans z książką będę się tam wybierać, bo klimat ku temu jest tam idealny. 




O poprzedniej wystawie możecie przeczytać tu i obejrzeć prace z cyklu Moje widzenie polskich miast:

www.podrozejaponia.blogspot.com/2014/10/shinya-ayama-moje-widzenie-polskich.html
Następny post
« Prev Post
Starszy post
Następny Post »
0 Komentarzy


WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.