
Trafiłam zupełnie przypadkiem na Mind Game (2004), nie wiedząc nic o tym filmie wcześniej. Zachęcił mnie tytuł, który zwiastował to, czego oczekiwałam. To, że lubię psychodeliczne klimaty, wiadomo nie od dziś, dlatego włączyłam i po chwili wielkimi oczami chłonęłam kolorowy obraz, nie mogąc na sekundę się oderwać.
Czy ta animacja jest podobna do Papriki? I tak, i nie. Nie łączy ich ani kompozycja, ani stylistyka, ani tematyka, ani konstrukcja dialogów, ani kreska. Do elementów wspólnych zaliczyć można jedynie estetykę marzenia sennego i psychodeliczną, miejscami upiorną atmosferę.
Głównym motywem filmu jest balansowanie na granicy życia i śmierci, pokonywanie własnych lęków, słabości i niechęci wobec zastanej rzeczywistości. Opowiada on historię Nishiego - młodego chłopaka, mangaki, który bał się żyć w pełni, był nieudacznikiem, tchórzem. Nie potrafił mówić o uczuciach, nie potrafił zadziałać w chwili zagrożenia, żył biernie. Tchórzostwo gubi go, co powoduje, że główny bohater ginie w bardzo brutalny sposób. Reżyser, Masaaki Yuasa (twórca Kociej Zupy, 2003), nie oszczędza widza.

Jednak w pinokiowym mikrokosmosie czują się osaczeni. Mając wszystko, nie potrafią zapomnieć o świecie zewnętrznym, dlatego desperacko próbują się wydostać. Czy im się to uda?
Ja, wychowana na soczystych kolorach i prostej kresce Studia Ghibli i tym podobnych. początkowo musiałam przyzwyczaić się do zupełnie innego rysunku. Co ciekawe, nie jest on jednolity. Bardzo często pojawiają się wstawki zdjęć lub animacji z realnego, nieanimowanego świata, tworząc wizualnie interesujący kolaż. Czasami realne osoby czy zwierzęta są modyfikowane, a tym samym ponownie odrealnione. Efekt ten robi na widzu wrażenie zgrzytu i dysonansu, co nie pozwala na przyzwyczajenie się i bierne oglądanie.
Akcja dzieje się w Osace, a zatem pojawiają się miejsca znane i rozpoznawalne przez większość osób, która kiedyś tam była. Możemy obejrzeć symbole miasta, choć nie te tradycyjne, lecz te nowoczesne, mam tu na myśli barwną dzielnicę Naniwa-ku ze słynną wieżą Tsūtenkaku. Tokio ma swoje Sky Tree, Kobe ma Kobe Port Tower, a Osaka - Tsūtenkaku (mającą stanowić odpowiednik Wieży Eiffela, tylko po drodze trochę architektom nie wyszło...). Ważne jest słownictwo i gramatyka charakterystyczna dla dialektu Kansai, którym posługują się bohaterowie. Można też przysłuchać się melodyjności tej odmiany japońskiego, ponieważ niektórzy "czytacze" to rdzenni osakańczycy.
I nie dlatego że miejscem akcji jest Osaka, tak bardzo ta animacja przypadła mi do gustu. Film jest bardzo dobrze przyjęty przez zarówno krytyków, opinię publiczną, jak i przez innych reżyserów anime. Pozytywne zdanie wyraził sam Satoshi Kon, twórca mojej ulubionej Papriki i równie dobrych Tokyo Godfathers. W moim przekonaniu (i nie tylko moim, ponieważ ocena na RottenTomatos i IMDb mówi sama za siebie) film jest zdecydowanie warty uwagi i godny polecenia, choć nie powinien go oglądać ktoś, komu psychodelia przeszkadza czy w jakikolwiek sposób wytrąca z równowagi. A na koniec dodam, że muszę obejrzeć Mind Game jeszcze raz, bo mam wrażenie, że nie dostrzegłam wszystkich istostnych szczegółów.
Polecam!
0 Komentarzy
WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.