"Jak ojciec i syn" - o trudnych związkach krwi i nie tylko


Dziś odbyło się kolejne spotkanie blogowe z JaponiąBliżej i Japonią pełną chochlą. Oprócz nas byli również Pan Sól i nasza przyjaciółka. Wybraliśmy się na film w ramach wrocławskiego Festiwalu Nowe Horyzonty pt. Soshite chichi ni naru pod polskim tytułem Jak ojciec i syn. Tytuł japoński nie ma zbyt wiele wspólnego z polskim, ponieważ dokładnie oznacza on "W końcu stanę się ojcem". 

Cała największa sala kinowa była pełna, nie było ani jednego miejsca wolnego. Pierwszy raz widziałam coś takiego, by ludzie siedzieli w pierwszym rzędzie, a niektórzy na schodach.

Najnowszy dramat Koreedy, o którym pisałam przy okazji wręczenia Złotej Palmy w Cannes -> do przeczytania tutaj: klik, jest nakręcony w charakterystycznym dla niego stylu, a po drugie jest ponadczasowy i ponadnarodowy. Przekazuje on prawdy, które są teoretycznie oczywiste, ale zwykle lekceważone. 


Zapracowany ojciec, który ponad dobro rodziny przedkłada dobro firmy, żona, która wychowuje syna, 6-letni syn, który chce za wszelką cenę spełnić oczekiwania swojego taty - tak przedstawia się pierwsza rodzina. Z czasem ich pozorne szczęście zostaje zniszczone. Dowiadują się, że ich dziecko zostało podmienione zaraz po urodzeniu. Ich syn nie jest ich biologicznym dzieckiem. Spotykają się z rodziną, która również padła ofiarą pomyłki. Od tego czasu piętrzą się problemy... 

Film tak naprawdę stanowi studium psychologiczne mężczyzny, który staje się ojcem, lecz zdaje się nie znać znaczenia tych słów. Nie zna ich, ponieważ sam miłości rodzicielskiej nie doświadczył. Swoje niespełnione ambicje przerzuca na syna i bardzo rzadko go chwali. Jest niemal wściekły, gdy podczas popisu w szkole muzycznej chłopiec myli się i zapomina części utworu. Pan Ryota to człowiek, który nie umie przegrywać i nie potrafi nawet znieść myśli o porażce. Gdy dowiaduje się, że dziecko wychowywane przez 6-lat, to jednak nie ich prawdziwe dziecko, mówi: "Tak właśnie myślałem". Bo nie jest tak zdolny i tak ambitny jak on sam. Zdaje się zupełnie nie rozumieć uczuć innych, ani nie stara się ich rozumieć. Myśli tylko o sobie i o tym, jak będzie wyglądać jego przyszłość. Z wyższością traktuje rodzinę, u której wychowywał się ich biologiczny syn. 

Ci z kolei mają pod opieką troje uśmiechniętych i pełnych życia dzieci. Są wychowywane w inny sposób. Ojciec bawi się z nimi, spędza dużo czasu, bo jak twierdzi, to właśnie czas poświęcany dzieciom jest najważniejszy. I mimo że nie mają pieniędzy na szkoły prywatne czy drogie zajęcia dodatkowe, czuje się prawdziwość tej rodziny. 

Z pewnością był to zabieg celowy mający ukazać kontrast pomiędzy - zamożną rodziną utrzymywaną z pensji znanego architekta, żyjącego w szklanym domu, bez atmosfery niczym hotel, a zwyczajną rodziną, mającą niewiele pieniędzy, lecz szczęśliwą, gdzie dom tętni życiem i nie ma sztywnych nakazów i zakazów. 

Nagle następuje przełom w życiu człowieka o sercu niemal z kamienia, jedna chwila, wręcz przypadek, który wszystko zmienia. Ale czy ojcu uda się podołać roli, do której zaczyna dorastać o wiele za późno? I czy w ogóle można mówić w tym wypadku "lepiej późno, niż wcale"?

Ja oczywiście wypłakałam wodospad łez, ale mną się nie należy kierować, bo ja ryczę nawet na Bambi. Zastanawiałam się, co czuły matki, oglądające ten film. Jak to odbiera ktoś, kto ma dzieci. 

Cóż dodać? Doborowa obsada aktorska, dobrze zagrany, ładny wizualnie - to pierwsze określenia, jakie przychodzą mi do głowy. Można m.in. podglądnąć, jak wyglądają japońskie rozprawy sądowe, czy zwrócić uwagę na drobne kulturowe wtręty np. modlitwy przy domowym ołtarzu, rozmowa kwalifikacyjna w prywatnej szkole podstawowej itp.).

Jako fanka Koreedy z pewnością polecam obejrzeć ten film. Ogólne recenzje i opinie w Internecie są dobre lub bardzo dobre. Nie wiem, jak uważają moje koleżanki, bo nie miałyśmy czasu na spokojne omówienie tematu i inteligenckie okołojapońskie dysputy, ale z pewnością napiszą coś u siebie na blogu.
Następny post
« Prev Post
Starszy post
Następny Post »
4 Komentarzy
avatar

Fajny film, fajne towarzystwo - czego chcieć więcej. ;)

Odpowiedz
avatar

To prawda! :-)
Mamy jakieś kolejne filmy do oglądania w zanadrzu?

Odpowiedz
avatar

Hm, o żadnej premierze kinowej "made in Japan" nie wiem. Chyba że domowo się spotkamy. :)

Odpowiedz
avatar

No to musisz zarządzić coś :-)

Odpowiedz


WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.