W związku z tym, że postanowiłam zmobilizować Pana Sól, aby usmażył gyozę,
czyli japońskie pierożki (które tak naprawdę pochodzą z Chin), przedstawiam nasz przepis na wersję domową. Najważniejsze jest to, że gyozę można przygotować w Polsce i nie trzeba przepłacać w restauracjach. Przepis jest prosty, a składniki niedrogie!
Na dwie osoby potrzebujemy mniej więcej:
- 300-400 g mielonej łopatki wieprzowej (najlepiej niech zmielą mięso na Waszych oczach),
- 6 ząbków czosnku,
- 5 dużych liści kapusty pekińskiej,
- szczypiorek *
- jedną kostkę rosołową (lub świeży dobrze doprawiony bulion),
- imbir w korzeniu (trochę mniej niż główka czosnku),
- 3-4 łyżki stołowe sosu sojowego,
- 1 łyżkę oleju sezamowego,
- 1 opakowanie ciasta do gyozy (to na zdjęciu pochodzi ze sklepu koreańskiego, cena ok. 12 zł/szt.).
Na sos potrzebujemy:
- możemy kupić gotowy sos słodko-pikantny Thai (pycha!),
- możemy sami zrobić w ilościach i proporcjach, jakie lubimy:
- kilka kropel octu ryżowego,
- można też pomieszać z sosem słodko-pikantnym (lub z cukrem).
Sposób przygotowania krok po kroku (choć Pan Sól słabo współpracował, to jednak udało mi się parę zdjęć w naszej wieczornej i ciemnej kuchni):
1. Przygotowanie farszu:
W blenderze siekamy czosnek z imbirem. Kroimy drobno szczypiorek oraz siekamy kapustę pekińską. Mięso wkładamy do miski i dodajemy do niego składniki. W niewielkiej ilości gorącej wody rozpuszczamy kostkę rosołową. Dolewamy bulion do mięsa, a następnie sos sojowy i olej sezamowy. Całość doprawiamy pieprzem i mieszamy.
2. Lepienie gyozy
Jeśli mamy mrożone ciasto do gyozy, to po rozmrożeniu, należy je wyjąć z opakowania i przełożyć do suchej miski. Jeśli pozostawimy je w pudełku, zawilgotnieje i nie będzie można rozdzielić krążków.
Do lepienia potrzebny jest nam duży płaski talerz posypany mąką oraz kubek wody.
Jedną dłoń musimy mieć całkiem suchą, więc najlepiej oprószyć ją sobie mąką. Na suchą dłoń kładziemy krążek, nakładamy ok. jednej łyżeczki farszu. Następnie zwilżamy obwód krążka wodą i zalepiamy. Nie robi się tego tak jak przy polskich pierogach. Ważne jest robienie zakładek, aby ciasto się nie rozleciało podczas smażenia. Zalepionego pierożka kładziemy pionowo, a nie na boku (jak polskie pierogi) tak, aby nie dotykały się wzajemnie, bo mogą się skleić.
3. Smażenie gyozy
Smażenie jest według mnie najtrudniejszą operacją przy przygotowywaniu japońskich pierożków. I choć nie smaży się ich na głębokim oleju czy dużym ogniu, to w trakcie - po usmażeniu na lekko brązowo - należy dolać ok. 50 ml wody. Woda w połączeniu z gorącym olejem może być niebezpieczna, więc po pierwsze trzeba bardzo uważać, po drugie całość należy szybko przykryć pokrywką i poczekać. Kiedy woda i olej się uspokoją, podnosimy pokrywkę i smażymy, aż wyparuje. Jeśli wlejemy za dużo wody, gyoza nie będzie chrupka lub się przypali... Usmażone kładziemy na talerzu.
4. Podawanie
Najlepiej smakują takie lekko przestudzone. Maczamy w sosie i do buzi! Pycha!
Gdy nam zostanie, możemy je zapakować do lodówki i zabrać do pracy na drugie śniadanie. Na zimno też są dobre.
Czy ktoś ma ochotę spróbować?
8 Komentarzy
Jeju, ale bym zjadła! Może jakieś gyoza party? ;)
OdpowiedzTo trzeba do Pana Soli zgłaszać! Bo ja nie jestem w stanie tego zrobić, boję się gorącego oleju :P
OdpowiedzNiewykluczone, że da się to zrobić już niedługo! :)
Czy ciasto wymaga składników niedostępnych w Polsce? Wolałabym własnej roboty zamiast gotowego.
OdpowiedzSkładniki są dostępne w Polsce :-) Więc możesz spróbować takie ciasto zrobić.
Odpowiedz- mąka (zmieszana mąka tortowa z mąką pszenną)
- woda
- sól
Proporcje są mniej więcej takie na 100 g mąki dajemy 40 g wody i 1 g soli.
Załączam link do filmiku, gdzie wyrabiane jest ciasto na gyozę.
http://www.geocities.jp/mentukuri/tyuuka/gyouza.htm
Na tej stronie będą linki do wideo (w nawiasie jest napisane "video") :-)
Mam nadzieję, że pomogłam! :-)
Innymi słowy ciasto jak na nasze polskie pierogi też da radę? ;)
OdpowiedzNo tak wychodzi :P Najlepsza jest gotowa mąka na udon, ale takiej w Polsce nie ma. Tylko ciasto musi być cienko rozwałkowane, bo inaczej katastrofa.
OdpowiedzAkurat 'zielona roślinka' rośnie radośnie u mnie na działce ;D Ana
OdpowiedzHm, w sumie ja nasze polskie pierogi lepię w dość podobny sposób, bo też zwilżam brzegi :D łatwiej wtedy się zlepiają i o dziwo wcale w wodzie się nie rozwalają, a mam tendencję do robienia naprawdę cienkiego ciasta. Przynajmniej owoce sprawdzają się tak bardzo dobrze. Zobaczymy podczas Świąt, jak będzie kapusta z grzybami reagować, to będzie mój debiut ;)
OdpowiedzWSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.