Ta informacja jest dla wszystkich uczących się japońskiego, a zwłaszcza zdających certyfikaty, uczących się w szkołach językowych lub samodzielnie.
Chciałabym polecić - według mnie najlepszy z tych, które widziałam - podręcznik do nauki gramatyki japońskiej. Spędziłam pięć godzin w największej księgarni w Osace przeglądając książka po książce wszystkie podręczniki dedykowane dla gaijinów, a było ich tam kilkaset.
Tytuł: どんなときどう使う日本語表現文型辞典
Essential Japanese Expressions Includes English, Chinese, and Korean translations.
Stron: 531
Przeznaczenie: N5-N1
Gdzie kupić: książka na amazon.co.jp
Istnieje opcja zajrzenia do środka.
Cena: ok. 85 zł
Dlaczego ta książka należy do najlepszych?
Tak naprawdę nie jest to podręcznik do gramatyki, ale słownik wszystkich konstrukcji gramatycznych.
Pewnie część osób, która nie studiuje japonistyki, a chce czytać proste teksty japońskie, natrafiła na problem rozumienia tekstu nawet przy znajomości całości słownictwa. Niestety nie da się czytać po japońsku znając tylko słowa. Stąd też autorzy tego podręcznika wyszli temu problemowi na przeciw tworząc słownik konstrukcji gramatycznych w układzie alfabetycznym. Kolejną zaletą tej książki są przykłady użycia, ok. 5-7 przykładowych zdań skonstruowanych tak, że początkujący mogą zrozumieć sens bez dodatkowego wysiłku (tak przynajmniej powinno być). Nad znakami kanji widnieje furigana. Następnie znajduje się wyjaśnienie po angielsku, japońsku, chińsku oraz po koreańsku.
Dlaczego te przykłady są takie ważne? Tylko proszę tego nie odbierać jako wymądrzanie się, bo nie po to to piszę. Język japoński to język kontekstowy, oznacza to, że dane słowo może być użyte w danym kontekście, a w innej sytuacji (choć dla nas podobnej lub takiej samej) albo traci sens zupełnie, albo wywołuje uśmiech na twarzy Japończyków. Niby każdego języka należy uczyć się kontekście, ale japoński jest o tyle wyjątkowy, że bez kontekstu nie można tłumaczyć zdań, co każdy uczący się wie. Z tego względu, jeśli stawia się na względną poprawność, należy uczyć się słownictwa czy konstrukcji gramatycznych tylko w kontekście. Nie przeczę, że jest to zadanie trudne, zwłaszcza dla tych, którzy uczą się samodzielnie. Mimo wszystko dotyczy to też studentów japonistyki, choć mają oni łatwiejszą drogę. Mieliśmy okazję poznać takich studentów, którzy mieli wręcz wryte w mózg, że są rewelacyjni pod każdym względem. To nawet ja - laiczka, przed którą jeszcze długa droga - mogłabym stwierdzić, że "Japończyk nigdy by tak nie powiedział". I tak myślę, że to tylko kwestia osłuchania się i nabycia wyczucia językowego. Niektórzy mają taką umiejętność wrodzoną, inni muszą sobie ją wypracować. Do tego z pewnością nadaje się ta książka.
Pewnie część osób, która nie studiuje japonistyki, a chce czytać proste teksty japońskie, natrafiła na problem rozumienia tekstu nawet przy znajomości całości słownictwa. Niestety nie da się czytać po japońsku znając tylko słowa. Stąd też autorzy tego podręcznika wyszli temu problemowi na przeciw tworząc słownik konstrukcji gramatycznych w układzie alfabetycznym. Kolejną zaletą tej książki są przykłady użycia, ok. 5-7 przykładowych zdań skonstruowanych tak, że początkujący mogą zrozumieć sens bez dodatkowego wysiłku (tak przynajmniej powinno być). Nad znakami kanji widnieje furigana. Następnie znajduje się wyjaśnienie po angielsku, japońsku, chińsku oraz po koreańsku.
Dlaczego te przykłady są takie ważne? Tylko proszę tego nie odbierać jako wymądrzanie się, bo nie po to to piszę. Język japoński to język kontekstowy, oznacza to, że dane słowo może być użyte w danym kontekście, a w innej sytuacji (choć dla nas podobnej lub takiej samej) albo traci sens zupełnie, albo wywołuje uśmiech na twarzy Japończyków. Niby każdego języka należy uczyć się kontekście, ale japoński jest o tyle wyjątkowy, że bez kontekstu nie można tłumaczyć zdań, co każdy uczący się wie. Z tego względu, jeśli stawia się na względną poprawność, należy uczyć się słownictwa czy konstrukcji gramatycznych tylko w kontekście. Nie przeczę, że jest to zadanie trudne, zwłaszcza dla tych, którzy uczą się samodzielnie. Mimo wszystko dotyczy to też studentów japonistyki, choć mają oni łatwiejszą drogę. Mieliśmy okazję poznać takich studentów, którzy mieli wręcz wryte w mózg, że są rewelacyjni pod każdym względem. To nawet ja - laiczka, przed którą jeszcze długa droga - mogłabym stwierdzić, że "Japończyk nigdy by tak nie powiedział". I tak myślę, że to tylko kwestia osłuchania się i nabycia wyczucia językowego. Niektórzy mają taką umiejętność wrodzoną, inni muszą sobie ją wypracować. Do tego z pewnością nadaje się ta książka.
Dodatkową zaletą jest podział konstrukcji ze względu na poziom JLPT: każda konstrukcja jest opatrzona gwiazdką i numerkiem np. すぎる*4. Oznacza to, że znajomości tego wyrażenia wymaga się na poziomie N4.Choć tak naprawdę może się ona pojawić na egzaminie N5. Czasami te same konstrukcje pojawiają się dwa razy i mają dwa różne oznaczenia poziomów. Oznacza to, że na wyższym poziomie trzeba wiedzieć na dany temat więcej.
Można do tej książki kupić ćwiczenia.
Teraz czas na wady.
Po pierwsze dostępność. Jak większość dobrych książek, trzeba je zamawiać przez amazon, a koszt wysyłki może bardzo wysoki.
Teraz czas na wady.
Po pierwsze dostępność. Jak większość dobrych książek, trzeba je zamawiać przez amazon, a koszt wysyłki może bardzo wysoki.
Druga wada: początkujący mogą nie być w stanie z tej książki korzystać, ponieważ mogą nie zrozumieć przykładów lub sama forma może być męcząca. Dla bezpieczeństwa polecam tę książkę od poziomu N4.Wydaje mi się, że nie jest też odpowiednia dla profesjonalistów.
8 Komentarzy
Jako ze to M6.4 w Fukushimie mnie obudzilo i nie moge teraz zasnac, to skomentuje. Ostroznie z tym jechaniem po studentach UJ, bo no jak tak mozna! Przeciez on na UJ studiuja! Przeciez oni magistry maja! Przeciez oni to japonisci, i jak ty w ogole nedzny laiku wazysz sie ich wiedze kwestionowac? Druga a-hole Ci wygyza jak sie dowiedza jakie rzeczy tu na blogu wypisujesz! LOL!
OdpowiedzSorry, nie moglam sie powstrzymac. Niedawno na jakims forum powiedzialam ze duzo (nie tylko japonistow, ale ogolnie filologow) ma bardzo zawyzone mniemanie o wlasnych umiejetnosciach jezykowych. No bo przeciez papierek maja, no nie?
A ksiazki nie znam, ale jak bede miala czas to spojrze i sie tez wypowiem.
Ok wyglada na to ze juz po trzesieniu. Wracam na futon.
Jeśli tylko będą mieć sensowne argumenty, to mogą mnie gryźć i jechać ile im się podoba. Tutaj nawet figuruje moje nazwisko, więc mogą mnie namierzyć i sprzątnąć. Wtedy zostanę bohaterką! :D :D
OdpowiedzNie no, nie chcę nikogo zjeżdżać, bo teoretycznie nie mam do tego prawa. Jak ktoś się czuje urażony, to przepraszam, ale nie mogę powiedzieć niczego innego oprócz "trudno" czy "więcej dystansu".
Uważam, że do nauki języków obcych trzeba mieć pokorę. Nabrałam jej odkąd zaczęłam uczyć cudzoziemców polskiego. Nawet ci najlepsi z najlepszych: doktoranci polonistyki na zagranicznych uczelniach, studenci polonistyki nadal nie są naturalni, choć ja mogę się przed nimi kłaniać i modlić się, żebym znała kiedyś jakiś język obcy w takim stopniu.
Poza tym wymowa, której 99,99% z nas nie przeskoczy nigdy, choćby się zaćwiczył na śmierć.
W nauce języka nie chodzi przecież o 100% poprawności, ale komunikację, bo tylko w tym celu został wynaleziony język. Niektórzy nie są w stanie tego zrozumieć. Nie oddzielają jednej rzeczy od drugiej - to, że ktoś mnie będzie rozumieć, to nie znaczy, że ja mówię/piszę dobrze. Ja mam tę świadomość. I płaczę ze śmiechu razem z Japończykami ze swoich błędów jak mi objaśnią sens.
Moi cudzoziemcy tak samo pękają ze śmiechu jak dotrze do nich znaczenie poważnej formuły typu: "prosię sra" [czyt. proszę ser].
Jeśli chodzi o uniwersytety to Wrocław z Krakowem nie lubią się najbardziej - zarówno kadra jak i studenci. Ja tam nic do nikogo nie mam. A Kraków mi się podoba.
PS.
M6 to duże trzęsienie! Mogłoby już przestać trząść i dać tym ludziom żyć w spokoju!
Jaaaa, totalnie. Mogloby juz przestac. My juz w nowym domu i nie chce zeby sie zawalil, chociaz jak maz mowi "mamy ubezpieczenie". hehehe.
OdpowiedzJa pojecia nie mam kto sie z kim nie lubi, ani we Wroclawiu ani w Krakowie nawet nigdy nie bylam, polskich uniwerkow nie znam zupelnie. Wiem tylko z wlasnego doswiadczenia, jako korektor tlumaczen (na szczescie juz byly korektor), jakie kwiatki moga walnac polscy filolodzy (w tym tez japonisci, szczegolnie ci ktorzy mysla ze znaja biegle rowniez angielski, no bo przeciez papierek maja, no nie?
Najciemniej pod latarnią!
OdpowiedzJa się wolę nie wypowiadać, bo moje teksty wymagają zawsze gruntownych korekt, mimo że powinnam to umieć sama robić. Swojej własnej żenady nie widzę, natomiast czyjąś z dwóch kilometrów.
I co z tego, że mam papier. I czasami jak czytam starsze wpisy na tym blogu, to załamuję ręce i potem siedzę i poprawiam.
Hmm... Chciałabym mówić po japońsku tak jak po polsku, ale im dłużej się uczę, tym czarniej to widzę. Musiałabym w końcu przysiąść porządnie, a mi się nie chce, bo jam wielki leń.
Hehehe, ja na szczescie jezykiem polskim sie nie zajmuje, wiec mnie nie obchodzi jakie byki po polsku wale. Ale w jezykach innych niz angielski i szwedzki, to zawsze staram sie dac moje wypociny natywowi do sprawdzenia.
OdpowiedzMilego tygodnia zycze!
Książka wygląda bardzo ciekawe. Szkoda tylko, że dostępna jedynie na amazonie, a masz może jakieś informacje na temat tej książki http://cgi.ebay.com/Nihongo-challenge-N4-Kotoba-text-published-Japan-/320732453302?pt=US_Texbook_Education&hash=item4aad24d9b6
OdpowiedzMiłego dnia życzę
ealin
Znalazłam tę książkę na japońskim amazonie, tam możesz zobaczyć ją od środka. Uważam, że jest fajnie zrobiona, bo ma teksty, słownik, ćwiczenia podobne do tych egzaminacyjnych i ma fajną oprawę. Zobaczę sama czy są jakieś inne części! :-)
OdpowiedzEalin-san jeżeli życzysz sobie dołączyć do newslettera "Z uśmiechem przez świat", to proszę wyślij mi e-mail na adres podrozejaponia@gmail.com :-) Bo możliwe, że nie mam Ciebie w bazie.
Bardzo chętnie przyłączę się do newslettera.
Odpowiedze-mail wysłany.
ealin
WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.