Kioto - łączy tradycję z nowoczesnością



Kioto, prefektura Kioto, region Kansai. Do Kioto jest blisko i z Tokio i z Osaki. Populacja miasta: 1,4 mln mieszkańców. Kioto to z pewnością raj dla miłośników archeologii, historii, wszystkiego co stare i tradycyjne. Znajdziemy tu tyle zabytków, świątyni, muzeów i innych atrakcji, że z pewnością potrzeba nam tygodnia, żeby to wszystko zobaczyć, a i tak to może być mało. Kioto mieści około 1800 różnych świątyń, chramów, zabytkowych budynków, ogrodów i innych. W przewodnikach informacje na temat Kioto zajmują kilka, kilkanaście stron. Także mamy w czym wybierać.

Niestety w trakcie mojego pobytu w Japonii było potwornie gorąco i przyznam szczerze, że w ogóle nie chciałam tam jechać. Ale Pan Sól stwierdził, że skoro już jestem w Japonii i mam nie zobaczyć Kioto, to prawie tak, jakby zwiedzać Londyn i nie zobaczyć Big Bena. Niestety nie było za wiele czasu na zwiedzanie, bo tak jak pisałam wyżej na Kioto potrzeba kilku dni.

Przyjechaliśmy na główną stację w Kioto - powitał nas gigantyczny dworzec i grupka śmiesznych sióstr zakonnych w podkolanówkach. Stare dzielnice są odseparowane od nowoczesnych. Nie pojawiły się żadne zgrzyty architektoniczne, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Podjechaliśmy autobusikiem w okolice świątyni Kinkakuji, o której pisałam we wcześniejszym poście. Stamtąd wybraliśmy do Kiyomizudery, gdzie spacerowaliśmy uliczkami dzielnicy Higashiyama. Później skorzystaliśmy z rikszy, gdzie przez całą drogę miałam wyrzuty sumienia, że ten biedny człowiek ciągnie nas w taki upał. Swoją drogą, pan rikszasz był święcie przekonany, że znam biegle japoński, więc mówił do mnie w dialekcie kiotowskim, który nie odbiega specjalnie od osakańskiego, z imponującą prędkością. Oczywiście rozumiałam niewiele. Pokazał nam za pół ceny (tak to pewnie te moje niebieskie oczy :P) najciekawsze miejsca, wiele o nich opowiadał, na szczęście miałam tłumaczenie symultaniczne, więc udało mi się coś dowiedzieć, a na końcu podwiózł nas do Gion. Dostaliśmy naklejki - zgodne z porą roku - i kupon zniżkowy. Wieczorem udaliśmy się do słynnej dzielnicy Gion, gdzie teoretycznie królują gejsze. I tutaj mała dygresja. Gejszy nigdy nie zobaczymy na własne oczy, a właściwie prawdopodobieństwo jest bardzo niewielkie. Gejsze raczej nie wychodzą na zewnątrz. Te kobiety, które my określamy gejszami, tak naprawdę nazywają się Maiko. Stoją znacznie niżej w hierarchii i dopiero uczą się jak być gejszą.

Udało nam się zobaczyć tylko jedną. Maiko-san miała bardzo kwaśną minę, bo tłum od razu ją obległ. Turyści robili jej zdjęcia, popychali się, żeby zdobyć lepszą pozycję. Niestety i ja się do tej grupy zaliczałam. Warunki też nie sprzyjały - na dworze już dawno zapadł zmrok, a Maiko-san praktycznie biegła na tych swoich kilkunastocentymetrowych koturnach, dlatego zdjęcie wyszło mi nieostre. To, które zamieszczam poniżej, to jedno z dwóch, jakie udało mi się zrobić. Niestety czekanie na kolejną przez 1,5 godziny nie dało nic. W drodze powrotnej taksówkarz wyjaśnił nam, że "w dzisiejszych czasach, nie spotkamy Maiko-san, a i tak mieliśmy ogromne szczęście, że udało nam się spotkać chociaż jedną". Zapytaliśmy dlaczego, a on odpowiedział krótko "kryzys finansowy". No tak, utrzymanie takiej Maiko stanowi nie lada wyzwanie.


Jeśli spaceruje się w dzień po dzielnicy Gion, możemy nie wiedzieć, że ta kobieta czy dziewczyna to tak naprawdę Maiko, ponieważ ma na sobie zwyczajne ubranie, a twarz pokrywa zwykły puder.

Informacja bardzo ważna:




Potwornie obraźliwe, już nie tylko wobec samych kobiet, ale wobec Japończyków, jest stwierdzenie, że Gejsza to luksusowa prostytutka. Ten stereotyp powstał w trakcie okupacji Japonii przez Amerykanów, którzy nie specjalnie pojmowali kulturę Kraju Kwitnącej Wiśni. Japonia to kraj buddyjski i sprawy cielesności stoją na zupełnie innym poziomie niż w krajach chrześcijańskich. Gejsza (芸者)to, patrząc po symbolach, człowiek sztuki, co oznacza, że nie każda kobieta może stać się Gejszą. Wymaga to wiele lat pracy, ćwiczeń, dyscypliny i wyrzeczeń, no i trzeba mieć do tego talent. Wg danych z 2009 roku zarejestrowanych Gejsz jest ok. 1500 (110 mln mieszkańców). Nie można też się dać nabrać - kimono, biały makijaż i wykwintnie ufryzowane włosy nie czynią kobietę Gejszą. Tak ubrane i pomalowane kobiety można spotkać nawet w centrum handlowym Daimaru w Kobe.

Do Kioto trzeba pojechać!



Słynny Teatr Kabuki




Salon wróżenia z ręki.




Sklep bez właściciela.




Wachlarze.



Z rikszy.



Bardzo ciekawa sprawa. Przyczepia się do tego "białego" karteczkę z nałogiem, z którym chce się skończyć. Przechodzi się przez dziurę i jest się wolnym i czystym. I po co klub AA? Jak można pojechać do Japonii i bez wysiłku rzucić nałóg?



Hagashiyama

Według pana z rikszy to najstarsza pagoda w całej Japonii.





Gion. Maiko-san. Kobieta, która idzie za nią, trzymając niewielki pakunek, to "pani od noszenia rzeczy". Maiko-san nie wysila się, żeby samemu osić swój grzebień i komórkę.









Następny post
« Prev Post
Starszy post
Następny Post »
2 Komentarzy
avatar

Muszę przyznać, że robisz bardzo dobre zdjęcia. Aż chce się zobaczyć te miejsca.
Jeśli chodzi o geiko i maiko - trzeba wiedzieć kogo szukać. ;) Mimo tego, że w ciągu dnia nie noszą białego pudru dość łatwo je rozpoznać (jeśli znasz ich twarze ;p)
Maiko, którą widziałaś ma na imię Makino i jest obecnie jedną z najstarszych rangą w dzielnicy Gion Kobu. Dziewczyna za nią to shikomi, czyli kandydatka na maiko, która dopiero uczy się tańca i tradycyjnych sztuk. Od zrobienia tego zdjęcia minęło trochę czasu i ta konkretna shikomi jest teraz maiko i nosi imię Masaki. :D

Odpowiedz


WSZYSTKIE KOMENTARZE O CHARAKTERZE REKLAMOWYM BĘDĄ KASOWANE.